13 maja 2013

Młodość

"Jesteście młodzi, popełnicie jeszcze nie jedno głupstwo".
Typowy tekst jego starszej siostry, powtarzany do znudzenia. Ale nie wiedziała, że tym razem przesadzili. Nie miała pojęcia, że... gdyby tylko była tego świadoma...
On i jego dziewczyna mieli zaledwie siedemnaście lat, uważani przez większość za porywczych rzeczywiście często się kłócili, lecz każdy wiedział, że świata poza sobą nie widzą i mimo wielu dzielących ich różnic dopasowywali się jak dwa brakujące kawałki puzzli uzupełniające jedną wielką całość. Gdy starsi, dojrzalsli od nich ludzie wmawiali im, że to jedynie młodzieńcza miłostka - zaprzeczali. Razem aż po grób, to było wręcz ich motto, choć nigdy tego sobie nie powiedzieli. Po prostu wiedzieli, że jeden za drugiego wskoczyłby w ogień, mimo że wkurzali się wzajemnie do granic możliwości.
Dlaczego więc teraz miało być inaczej? Dlaczego przesadzili?
Byli nie ostrożni, a on stchórzył. Jak zwykły gówniarz bał się odpowiedzialności jaka spadła na jego barki. Bał się na tyle, że zostawił ją samą gdy go potrzebowała.

...

-Cezary, musimy pogadać.... Wyszeptała mu do szyi, gdy siedziała na nim okrakiem na ławce w parku. Ludzie spoglądali na nich jak na idiotów szepcząc pod nosem o zdemoralizowanej przez społeczeństwo i dzisiejsze czasy młodzieży, ale oni mieli to gdzieś. Jak zwykle byli w swoim małym świecie, odcięci od tego co ich zewsząd otacza. Czar jednak prysł, gdy usłyszał nutkę niepokoju w jej głosie.
-O czym?
Wysunęła głowę opartą dotąd o jego ramię, zamiast niej przyłożyła mu tam lekko drżącą dłoń. Jej jasno zielone oczy były lekko rozszerzone, a blade usta zaciśnięte. Czuł jak serce bije w jej piersi nieneturalnie szybko, jakby chciało się do wyrwać na zewnątrz. Zmartwił się, zaniepokoił jej stanem i zachowaniem.
Nagle uśmiechnęła się smutno, jakby to wyczuła i chciała go pocieszyć, dłonią przejechała po jego karku by dosięgnąć do policzka po czym wzięła głęboki wdech.
-Jestem w ciąży. Wypowiedziała jednym tchem lekko się przy tym rumieniąc i ze strachu zamykając mocno oczy. Myślała, że zacznie krzyczeć, wściekać się, choć w głębi serca miała nadzieję, że... może to głupie, ale że się ucieszy? Są ze sobą związani od maleńkości, najpierw jako najzacieklejsi wrogowie z podwórka, po śmierci jej matki jako przyjaciele, a od 3 lat jako para. Była przekonana, że jest dla niego ważna, tak jak on jest dla niej, że mimo trudności wesprze ją. Razem - zawsze i wszędzie.
Ale przeliczyła się, Cezary wpatrywał się w nią czarnymi jak węgiel oczami z przerażeniem i szokiem. Odsuwając ją lekko od siebie wstał i z nieco gniewnym wyrazem zmierzył ją od stóp do głowy.
-Jak to w.. jesteś pewna! Uniósł głos, a jej drobne ramiona aż zadrżały. Wystraszyła się.
-Robiłaś test?! Byłaś u lekarza?! Musisz...!
-Czarek! Krzyknęła na niego zdenerwowana, jednak po chwili uspokoiła się i z powagą spojrzała mu w oczy.
-Przecież gdybym nie była pewna, nie mówiłabym ci tego. 
Chcąc go uspokoić sięgnęła po jego dłoń, ale wyrwał się. Zostawił ją w parku odchodząc z zaciśniętymi pięściami.
-Nie zostawiaj mnie z tym samej... Pisnęła cicho wypuszczając z oczu pierwsze łzy.

...

Ściskając w dłoni swoje ciemno brązowe włosy aż jęknął żałośnie, nachylał się nad podłogą jakby kłaniał się swojemu żalowi i po obmacku sięgnął po butelke Jacka Danielsa.
-Stary cię zabije. Ja cię kryć nie będę. Mruknęła dwudziestoletnia kobieta zerkając z niesmakiem na swojego brata. Nie wyrwała mu jednak alkoholu z ręki, zawsze wytykała błędy aczkolwiek nigdy się nie wtrącała w jego sprawy. Czarek chwycił za swój telefon i przeglądając ponownie listę nieodebranych połączeń widział multum wyświetleń od "kotka". Następnie wziął się za ponowne czytanie jej esemesów, jakby chciał tym wywołać kolejną dawkę bólu w swoim sercu.

...

Zuzanna wydzwaniała do niego dniami i nocami, choć dzwonek jego telefonu był z każdym razem krótszy, jakby dziewczyna zaczęła wątpić w możliwość dodzwonienia się do niego. Właśnie bawił się komórką w ręce leżąc bezwładnie na łóżku, gdy usłyszał dźwięk sms. Przeczytał.
Nie uważasz, że powinniśmy porozmawiać?
Nie, nie uważał tak. Bo nie wiedział co jej powiedzieć, nie wiedział co robić, jak właściwie zareagować. Był wściekły i wstrząśnięty. Miał dopiero siedemnaście lat i pstro w głowie, lubił imprezować z kumplami, szaleć. Nie nadawał się na ojca i na pewno nie chciał ugrzęznąć w strecie brudnych pieluch.
Kolejny telefon. A on kolejny raz nie odbierał, tylko obracając telefon w palcach przyglądał się migającemu wyświetlaczowi.

Minął prawie tydzień, a on nie spotkał się z nią ani razu. Nie odezwał się, choć tęsknił jak cholera. Nawet opuścił kilka zajęć w szkole i praktyki w szkole samochodowej, nie miał do tego głowy, choć przez to nieodpowiedzialne zachowanie rodzice szykowali mu szubienice. Poraz kolejny w drzwiach jego pokoju stanęła wkurzona matka.
-Czego się obijasz, rusz tyłek i wstawaj z tego wyra, jest czternasta!
-Nie chce mi się.
-Nie obchodzi mnie to! I masz gościa... Dodała ciszej obdarzając chłopaka nieco zmartwionym wzrokiem. Była w końcu matką, one zawsze wyczuwają kiedy coś dzieje się z ich dziećmi.
Nie zdążył nawet dobrze wstać z łóżka, gdy zza pleców jego rodzicielki wyłoniły się tak dobrze mu znane kasztanowe włosy.
-Zuza?! Co ty tu...
-Nie będę wam przeszkadzać. Przerwała mu starsza kobieta i zapraszając z uśmiechem dziewczynę do pokoju zamknęła za nią drzwi.
Między nimi trwała chwila ciszy, w której Zuzanna przyglądała się panującemu w pomieszczeniu bałaganu. Gacie, skarpety, płyty, puste opakowania po coli i pizzy, wszystko walało się w każdym kącie.
-Ogarnąłbyś tu trochę, nie ma jak przejść. Upomniała go zielonooka.
-Czego tu chcesz? 
Jego chłodny ton sprawił, że dziewczyna momentalnie posmutniała jeszcze bardziej. Chciało jej się płakać, ale przygryzła wargi i usiadła obok niego na łóżku, on sam zaś nie miał pojęcia dlaczego się tak przy niej zachowuje, nie chciał jej ranić.
Przyłożyła dłoń do kolana chłopaka wpatrując się w jego lekko orli nos, ciemną karnację i czarne oczy, które wpatrywały się wszędzie byle nie na nią.
-Usuń je. Warknął zanim zdążyła coś powiedzieć.
-A kim ty jesteś, by decydować o czyimś życiu?
Spojrzał na nią zagniewany.
-Zgłupiałaś?! Chcesz zostać matką w wieku siedemastu lat?!
-Nie mówiłam o swoim życiu. Mówiła spokojnym, chłodnym głosem, choć w rzeczywistości aż trzęsła się ze strachu i zdenerwowania. -Chcesz odebrać życie po tym, jak sam je dałeś? Dzieci nie są niczemu winne, a my jakoś sobie poradzimy...
-Chyba nie mówisz poważnie! Nie chcę tego bachora.
Nie wytrzymała, ścisnęła jego kolano z całych sił i choć nie mrugnęła, to po jej policzkach popłynęły pierwsze łzy. Żadne z nich nie odzywało się przed ponad minutę, aż w końcu Zuza wstała i bez słowa podeszła do drzwi.
-Nie zmienie zdania, urodze je czy chcesz czy nie. Powiedziała odwracając do niego głowę z lekkim uśmiechem. -Nie zabiłabym części kogoś, kogo kocham całym sercem.
Zniknęła mu z oczu na dobre. I z życia na kolejne kilka dni.

Jego telefon zadzwonił pierwszy raz od pięciu dni.
Idę na USG, może jednak chcesz je zobaczyć?
Nie mógł oderwać oczu od wiadomości, a uśmiech sam nasunął się mu na twarz. Napisała, w końcu się odezwała, chociaż po tym co powiedział kompletnie na to nie zasługiwał. Wariował bez niej, jakby stracił połowe samego siebie, a odchodząc Zuzanna zabrała mu cały rozum. Jednak wciąż nie był gotowy zostać ojcem, bał się nieznanego, nowego życia, odpowiedzialności. Nie mógł się z tym pogodzić i nie wiedział co robić, nie rozumiał też jej zachowania. Nie pojmował tego, dlaczego była taka uparta i pewna swego, na co jej to było?  Kiedyś chciałby założyć z nią rodzinę, by na starość kłócić się z nią o głupstwa i chodzić razem do kościoła. Bo pewnie przed śmiercią by się nawrócili i byli przykładnymi katolikami. Ich wnuki nazywały by ich "mocherowymi beretami", a swoje dzieci upominali, że nie tak powinny wychowywać potomstwo. Całkiem ciekawa i zabawna perspektywa na przyszłość, ale jeśli teraz nie postawi wszystkiego na jedną kartę i się nie ogarnie - straci wszystko, łącznie z marzeniami o wspólnej przyszłości z ukochaną dziewczyną.

...

-Czarek, zostaw to, bo powiem ojcu. Siostra marudziłą dalej, lecz on tylko wzruszył ramionami i upił kolejny łuk Jacka Danielsa. Nic do niego nie docierało, siedział skulony bez życia wyglądem przypominając zepsuty manekin. Dopiero gdy zadzwonił telefon oprzytomniał.
Szósty tydzień. 
Więc za siedem i pół miesiąca zostanie ojcem, czy tego chce czy nie. Wciąż nie był pewny, ale coś zaczęło w nim pękać. Jakby dostrzegł nagle co robi i co traci. Może miała rację, może warto spróbować, w końcu ona nosi w sobie jego dziecko, największy dowód miłości jaki można ofiarować sobie nawzajem.
Przestraszył się ponownego dźwięku komórki i ocierając pojedyńczą łze, która wzięła się niewiadomo skąd i spłynęła aż do jego podbódka przeczytał nerwowo kolejną wiadomość.
Nie mam prawa zmuszać cię do niczego, zrozumiałam. Wyjeżdżam by nie robić ci problemów, kocham cię.
-Głupia! Krzyknął wstając na równe nogi, a wtedy obraz przed jego oczami zawirował. Młody organizm ciężko przyswajał taką dawkę procentów. Siostra z niedowierzaniem pokiwała głową i olewając Czarka wzięła się za czytanie książki, właśnie sięgała po kubek z gorącą kawą, gdy usłyszała ryk silnika.
-Czarek! Ty idioto odstaw motor ojca!  Choć wydzierała sie wychylając przez okno nic sobie z tego nie robił. Jedynie uniósł jedną rękę w górę by dać znać, że jako tako sobie radzi z maszyną.
-Co za kretyn...
Jechał prawie setkę z uśmiechem na twarzy, bez kasku na głowie, bo i po co mu on. Za bardzo mu się spieszyło. Może był podchmielony, ale i pewny... prawie pewny. Może nie tego, że poradzi sobie w roli ojca, ale tego że nie może jej tak zostawić. Nie może jej stracić, nie ją.
Skręcał na ostatnią prostą prowadzącą na PKS, mieszkali w dość małej mieścinie i autokar to jedyny środek transportu, którym można było stąd uciec. Wiedział, że Zuza to zrobi, że będzie chciała uciec. Lubi konkretne dziewczyny, a ta była konkretna i uparta aż nadto, gdy coś powiedziała, tak robiła. Z reguły była też rozsądna, ale to co teraz chciała zrobić było totalną głupotą, lecz nie był zły na nią, a na siebie. Bo to wszystko przez niego.
Nagle zobaczył przed sobą odbijającą się na ulicy białą piłkę po czym usłyszał krzyk matki, która nie zdążyła powstrzymać syna. Nieświadomy niebezpieczeństwa pięciolatek wbiegł na jezdnię by uratować swoją własność.
-Cholera! Wrzasnął motocyklista i tracąc kontrolę nad pojazdem wjechał w pobliskie garaże.

Ciągnęła za sobą walizkę wciąż ocierając mokre policzki, choć wciąż powtarzała sobie w myślach, że nie chce płakać, że nie jest sama. Nawet jeśli Czarek ją zostawił, będzie miała przy sobie jego część na długie, długie lata. Zaczęła iść co raz wolniej i wolniej, aż w końcu przystanęła zatapiając się w swoich myślach. Nie wiedziała czy płakać, czy sie śmiać, lecz nagle coś ją wystraszyło. Tuż obok niej przejechała karetka na sygnale, zaciekawiła się co też mogło się stać, jednak jej zaskoczenie sięgnęło zenitu, gdy dostrzegła że ambulans zatrzymał się kilkadziesiąt metrów od niej. Na chwilę zapominając o swoim nieszczęśliwym losie ruszyła z walizką przed siebie.
To co po chwili zobaczyła wprawiło ją w osłupienie, wjazd do jednego ze starych garaży mieszczących się niedaleko PKS był doszczętnie zmasakrowany. Obok jakaś kobieta krzyczała na swojego zapłakanego syna, a zbiorowisko ludzi chwytało się za głowy, nie dziwiła się, pewnie martwiła się o swoje dziecko. Gdyby jej maleństwu miało coś się stać... odruchowo chwyciła się wolną ręką za brzuch, ale dłoń szybko zsunęła się na dół, dostrzegła bowiem znajomy motor.
-O boże! Jęknęła myśląc, że ojciec Czarka miał wypadek i podbiegła do jednego z lekarzy wychodzących ze zniszczonego garażu.
-Ja go znam! Znam ten motor, co się stało! Czy ten pan jest bardzo ranny?
-Pan? Zdziwił się mężczyzna w czerwonym uniformie. -To młody chłopak.
Zuzannie zakręciło się w głowie, jej kończyny zaczęły drżeć i nie mogła nad tym zapanować.
-Proszę się uspokoić.
-CO MU JEST! Wrzasnęła zielonooka nie zważając na to, że głos się jej trzęsie, że wylewa tone łez, że ludzie gapią się na nią z niemałym zainteresowaniem, nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że chciała wyrwać się do garażu, ale lekarz mocno trzymał ją za ramiona.
-Przykro mi...
Wtedy zobaczyła jak z garażu wychodzi dwóch kolejnych ratowników, a między nimi znajdowały się nosze okryte czarnym workiem, z którego wystawała jedynie ręka. Z ciemną karnacją i z czarnym tatuażem na wewnętrznej stronie nadgarstka prezentujący jej imię.
Zrozumiała, że jechał do niej. Nie miała pojęcia, czy chciał ją powstrzymać od wyjazdu, czy zrobić coś innego, nie miało to teraz żadnego znaczenia. Wciąż popełniając głupstwa spowodowali, że to była ostatnia, jakieś dopuścił się ten nieżyjący już chłopak.

6 lat później.
Do małego miasteczka przyjechał autobus. Jako pierwsza wysiadła z niego dwudziestotrzy letnia kobieta z pięcioletnim chłopcem, którego trzymała za rękę.
-Puść mnie mamo! Nakrzyczał maluch próbując wyrwać się z uścisku matki, ale jego starania były nieskuteczne.
-Nie ma mowy, tu jest ulica!
-Jestem już dużym chłopcem!
Zielonooka kobieta uśmiechnęła się pod nosem i schodząc na chodnik przykucnęła przy synu.
-Wiem Czaruś, jesteś już prawie dorosły, ale wiesz, że mama chce dla ciebie jak najlepiej, prawda?
Chłopiec jedynie wywrócił czarnymi oczami i westchnął.
-Prawda?
-Prawda mamo. Mruknął wreszcie z niechęcią, a Zuzanna czochrając mu krótkie ciemnobrązowe włosy zaśmiała się pogodnie.
-No, to daj buziaka i idziemy.
-Mamo!
-Bo się pogniewam!
Mały Czarek wyglądał jakby ze złości miał zaraz znieść jajko, ale widząc szczery uśmiech swojej ukochanej mamusi w końcu cmoknął ją w policzek, a jego śniada cera zarumieniła się na policzkach.
Zadowolona, że dopieła swego matka chwyciła pewnie chłopca za rękę i rozglądając się uważnie na jezdni przeszła na drugą stronę. Doszli do garaży, a przy jednym z nich postawiony był krzyż. Zapalając znicz przystanęli na chwilę w zadumie, Zuzanna nie odrywała spojrzenia od przydrożnego krzyża, a Czarek jak zaczarowany wpatrywał się w rodzicielkę.
-Nie płacz mamo. Usłyszała zmartwiony głos syna i dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że zalała się łzami.
-Ohh, przepraszam kochanie. Zerknęła na zasmuconego Czarka. -Nie martw się, już jest w porządku.
By to potwierdzić uśmiechnęła się czule.
-O wiele lepiej, nie lubie jak się smucisz. Wole jak się uśmiechasz mamo.
"Gdybyś wiedział jak wspaniałego masz syna... " Pomyślała wpatrując się w mniejszą kopie chłopaka, którego trzyma w sercu po dziś dzień.

- - - - - - - - - - 

Przyszedł czas, bym i ja coś wstawiła :D
Trochę smutno zaczęłam, ale... no w sumie, to możecie się do tego przyzwyczaić. Przeważnie będę pisać takie .. coś, do tego jakieś +18 (co było pierwotnym założeniem bloga, pamiętajmy o tym xD) i czasem może coś zabawnego ;)
A tą notkę chce przeznaczyć dla "psychicznych autorek" oraz dla czytelników... o ile jakiś już mamy prócz nas samych :D

10 komentarzy:

  1. PIERWSZA !! Zaraz skomciam ^.^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. BUUUUUUU!!!!!!!! POLAŁY SIĘ SŁONE ŁZY!!!! *zatopiła pokój* ŁEEEEEE!!!!!! TT^TT Piękny one-shot!!!! Wyciskacz łez po prostu!!! Kochany zboczuszku mój xD Chcę więcej taki historii, albo lepiej x3 Czekam na hentaie Twojego autorstwa!! :3 Toshiro zwiał i nie czytał T.T Menda jedna na waksach u Ichigo jest!! Ja mu dam ja wróci! >3< Skąd Ty bierzesz takie wyjebitowykurwiaste historie?? O.o To jest EPICKIE!!!
      I LOVE IT!!!! xD
      Weny kochana, weny ;***


      ~~blueKsR i (tymczasowo nieobecny) narzeczony Toshiro Hitsugaya

      Usuń
  2. Odpowiedzi
    1. Jasne, że macie innych czytelników, Yasha-chan - Bea czyta i Bei podoba się to, co czyta ;)
      To było takie~ ! Takie~ ! Smutne, piękne, urocze, tragiczne, zajebiste! Skąd ty bierzesz takie obromne zasoby pomysłów i weny, to ja nie wiem :D
      Nie żeby coś, ale czekamy na hentai'e twojego autorstwa *gwizda i spogląda w inną stronę*
      Z takich rzeczy bardziej blogowo-wyglądowych (taa xD) - może dodałybyście zakładki (tudzież strony, nie wiem jak to nazwać żebyś zrozumiałą o co chodzi) z waszymi nickami, gdzie będziecie wypisywać wasze opki? Coś a'la rozpiska rozdziałów na FanFicach.
      Weny na kolejne zajebiste historie, przy których będę płakać ;*

      Usuń
    2. Dziękuje Blue-chan i Beatko :* A blog wizualnie i technicznie jest w budowie, tylko nas wena rozsadza od środka i zamiast zaczekać to dodajemy :D Hincia pracuje nad wszystkim ;*

      Usuń
  3. Aaaaa kocham !!!!!!
    Ryczalam cały czas ;(
    Będziesz robić tak dalej ??
    Nie lubię łąk ktoś umiera
    a przystojny był
    nie ma jo jak kilka pytań
    dziękuje za dedyk :*****

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę, będę przeżywać co najmniej tydzień to opowiadanie ;O cholernie smutne, wzruszające... Yasha-chan przyprawiłaś mnie o masę łez ;O Czekam na następne opowiadania < 3

    OdpowiedzUsuń
  5. Jejkuu Yasha jak zawsze wywołałaś u mnie nie małe emocje!
    Macie nową czytelniczkę, mnie :3 Chociaż mam tyleeee rozdziałów do nadrobienia na blogach to akurat tak weszłam i zatrzymam się na dłużej :D:D Czekam oczywiście na +18 :D:D!!
    Weny :*

    OdpowiedzUsuń
  6. To było piękne i takie smutne :( :( Popłakałam się :( :( A tak liczyłam na happyend lub chociaż, żeby przeżył...
    Mam nadzieję, że będzie więcej takich opowiadań tylko o wiele częściej ze szczęśliwym zakończeniem!!!

    OdpowiedzUsuń
  7. *sięga po kolejną chusteczkę* Piękny, piękny one-shot.

    OdpowiedzUsuń