14 maja 2013

Część I. Pamiętnik

Nadszedł w końcu czas abym i ja coś opublikowała. Na razie ta część jest spokojna ale zapewniam, że w miarę upływu czasu nic już nie będzie takie samo hoho ;3 To będzie nieco dłuższe opowiadanie kilku częściowe, bo chcę wszystko ładnie rozłożyć. 
Nie przedłużam, sayo :*


31 sierpnia
Strasznie się boję.
Nie mogę myśleć w ten sposób. Ale sam nie wiem, dlaczego to uczucie tak mnie dręczy. To jakiś obłęd. Przecież nie mam żadnych powodów do obaw, raczej do radości ale... coś jest nie tak. 
Która to już godzina? 23.00 w nocy? 
Mało ważne i tak nie potrafię spać. Więc siedzę tu samotny, rozbity, przestraszony jak mały kotek. Ciągle sobie tłumaczę, że to tylko z powodu nowego otoczenia i że nie radzę sobie z sytuacją. 
Ale to nie tłumaczy, dlaczego czuję się taki przerażony. I zagubiony.
Dzieje się ze mną coś dziwnego ale to chyba sprawka tego miejsca.
A te dziwne uczucia pojawiły się tydzień temu, kiedy razem z rodzicami przyjechaliśmy tu z lotniska, do naszego nowego ''domu''. O ile można tą starą ruderę nazwać domem.
Kiedy ujrzałem go pierwszy raz pomyślałem: I my mamy tu mieszkać?!
Ale gdy zobaczyłem uśmiechnięte twarze, tulących się do siebie mamy i taty, zrozumiałem, że im to odpowiada. Specjalnie dla niech postanowiłem zaakceptować rzeczywistość taką, jaką jest.
Już wtedy czułem, że coś jest nie tak, nawet nie z tym antykiem ale z całym tym miastem. 
Ludzie byli jacyś inni, niecodzienni. Jak gdyby byli czymś, w stylu zombie.
Odkąd się tu pojawiłem, ciągle padał deszcz. Może chciał mnie przed czymś ostrzec?
Nie mam pojęcia.
 Lililium - mała miejscowość na jakimś zadupiu. Co to w ogóle za nazwa?!
No ale starsi napalili się na ten dom i żaden mój argument nie mógł tego zmienić. Zresztą nie ma się co dziwić, ogromny dom z widokiem na morze za śmiesznie tanią cenę. Znakomita okazja.
Włożyli w to całe oszczędności i już zdążyli zapłacić zaliczkę, nim się jeszcze o tym dowiedziałem. Musiałem zostawić swoich kumpli, dziewczynę i ogółem wszystko, co łączyło mnie z poprzednim życiem.
Od zawsze byłym trudnym dzieckiem i nie dogadywałem się z rodzicami. Wiecznie biłem się z kolegami, kłóciłem z ojcem, uciekałem z domu, upijałem się do nieprzytomności i popalałem fajki na boku. Bujałem się też z niezłym towarzystwem, kochającym dzikie imprezy. No ale co poradzić, jak to się mówiło... Okres dojrzewania? Taki wiek?
Na dzień obecny mam 17 lat. Jak bym mógł opisać siebie... Jestem wysoki. Zawsze taki byłem, dużo wyższy od innych kumpli i nawet przerosłem samego ojca, który ma 180cm wzrostu. Czyli całkiem sporo. Brunet, niebieskie oczy... Jakaś cecha szczególna? Chyba nie...
Nie potrafiłem i szczerze nadal nie potrafię poradzić sobie z ''drugim życiem''. Bo to stare zostało nagle przerwane. To zabawne, jak taka zwykła zmiana może zrujnować człowiekowi wszystko. Dlatego chciałem znaleźć sposób na odreagowanie na czymś. Pierwsza myśl: Uderzyć coś, no albo kogoś.
Ale potem pomyślałem o pamiętniku. Kiedyś moja dziewczyna - Zoey, mówiła coś tam o jakimś notesie czy coś. Wtedy uważałem to za głupotę, bo jak zwykłe kartki papieru mogą komuś pomóc. No ale postanowiłem spróbować. Czemu nie, jęknąłem, i tak nie mam nic do stracenia.
Więc tak to się mniej więcej stało. Siedzę tu jak debil nad zeszytem i użalam się nad sobą.
Strach... Tylko to uczucie mi teraz towarzyszy.
Nienawidzę go i chyba z wzajemnością.

~*~

Nikolai przerwał pisanie. Srebrny długopis z czarnym atramentem zawisł nad niewielkim notesem w szarej oprawie. Spojrzał na dwa ostatnie zapisane zdania. Prychnął. Jak Nikolai Reichen, ten którego wszyscy zawsze się bali i który budził respekt u osiedlowych dresów mógł teraz odczuwać strach? Opanuj się. Wstał z czarnego, obrotowego krzesła i otrzepując tyłek podszedł do okna otwierając je na oścież. Tego potrzebował. Ciepłej, nadmorskiej bryzy, która przyjemnie chłodziła jego gorące ciało. Zamknął oczy. I wszystko przestało się liczyć. Rodzice, ta rudera, koniec wakacji i nowa szkoła. Wszystko miał teraz w nosie. Liczyła się ta chwila, ta jedna przyjemna chwila odpoczynku od codzienności. Po chwili otworzył oczy i wciągnął do płuc świeże powietrze. Rozejrzał się. Po raz pierwszy od jego przyjazdu przestało padać. Księżyc stał wysoko na niebie, rzucając jasne plamki na  czyste morze, tuż obok jego domu. Jednak nie mógł się uwolnić od ponurych myśli. Zoey... czy ona też patrzyła w gwiazdy. Oparł dłonie o okiennice i powoli zaczął przywoływać wspomnienia.
 Jedyna przyjemność na tym świecie właśnie się zbliżała. Jej delikatnego kroku nie dało się pomylić z niczym innym, gdy szła przez wypielęgnowany park. Oparł się wygodnie o chłodne oparcie czerwonej ławki i w spokoju czekał na ukochaną. Przyjemnie ciepłe ręce Zoey owinęły się wokół jego ramion.
- Witaj, Reichen - szepnęła mu do ucha - Tęskniłeś?
Poczuł ciepło jej skóry gdy zaczęła się zbliżać by go pocałować. Jej miękkie usta przycisnęły się do jego warg i złączyły w namiętnym pocałunku, pełnym troski i czułości. Gdy objął ją w pasie, czuł jak ich serca zsynchronizowały się w jednym rytmie i biją dla siebie, jakby zaraz miały wyskoczyć. Gdy wplótł palce w jej długie, blond włosy, które cudownie pachniały różanym olejkiem, przestał myśleć o czymkolwiek. Przytuliła go jeszcze mocniej do siebie, jej dłonie były czułe i delikatne, kiedy opuszkami palców głaskała go po plecach. Gdy w końcu przestali się całować, oparł brodę o czubek jej głowy, w końcu i tak był dużo wyższy i trwali tak chwilę w milczeniu.
- Zo, muszę Ci o czymś powiedzieć... - wyraz jego twarzy radykalnie się zmienił a oczy straciły część swojego blasku. Coś go widocznie martwiło a ona to wyczuła i pogłaskała po policzku - To ważne, posłuchaj. Jutro wyjeżdżam...
- Dokąd? - uśmiechnęła się promiennie i uważniej wpatrzyła w jego oczy. A on natychmiast odwrócił wzrok. Nie miał siły patrzeć na nią i jednocześnie powiedzieć jej tak dołującą nowinę. Nie chciał jej skrzywdzić i nigdy nie planował.
- Zo, przeprowadzam się na drugi koniec kraju - powiedział, prawie szepcząc. Cholera, dlaczego przychodziło mu to z takim trudem?! Widząc jej zmieszanie i jednocześnie niedowierzanie chwycił za ramiona i potrząsnął nią, by się ocknęła.
- T-to niemożliwe... Przecież ty nie możesz... Jak... Dlaczego...Kłamiesz - ledwo co mówiła, próbując powstrzymać łzy cisnące się do oczu. Musiał kłamać, przecież by jej nie zostawił... Prawda?
- To nie kłamstwo a tym bardziej nie żaden szczeniacki dowcip. Muszę wyjechać, ojciec dostał nową robotę i starsi znaleźli nowy dom tam na miejscu. Przykro mi.
- Niko... jak... - jego słowa nie docierały do niej. Czuła się okropnie. W jednej chwili była najszczęśliwsza na świecie a w drugiej na skraju załamania. No i gdzie ten czuły i opiekuńczy Reichen z przed chwili?
Pogładził jej policzek, tak delikatnie, jakby bał się, że zaraz się rozkruszy.
Zadrżała pod wpływem jego dotyku. I spojrzała na niego
Ale po chwili jego obraz zamazywał się jej i zdołała zobaczyć tylko czarne plamy i przebłyski jego ciała.
Łzy zaczęły skapywać po jej rumianych policzkach i z każdą kolejną chwilą, płynęły coraz intensywniej.
- No weź, Zo, nie mów mi, że teraz będziesz tu wyła - zaśmiał się i odgarnął kosmyk jej blond włosów za ucho. Zależało mu na niej, nawet bardzo i nie chciał żeby płakała. Same kłopoty...
- Ja wca... wcale nie płaczę - ciągnęła dalej, krztusząc się co chwila gwałtownie wdychanym powietrzem.
Ujął jej twarz w dłonie i z całej siły pocałował. Poczuł jak znów oplata go ramionami w pasie.
Uśmiechnął się.
- Obiecuję, że to nie koniec. Nie zostawię Cię, w końcu tu przyjadę i będziemy mogli być już zawsze razem, bez przeszkód. Na razie będziemy w ciągłym kontakcie. Będę codziennie dzwonił i pisał esemesy. Cokolwiek by się nie działo, zawsze będę o Tobie myślał. A gdy zatęsknisz popatrz w gwiazdy, ja też będę w nie patrzył.
- Naprawdę? - otarła łzy wierzchem dłoni i wtuliła się jego przyjemnie ciepły tors. Jego ręce, jego pierś, cały On dawał jej poczucie bezpieczeństwa. Jednak wiedziała, że to niedługo się skończy. I że straci to poczucie. Nie będzie musiał już się o nią martwić. To była bardzo ponura perspektywa ale wiedziała, że tak się kiedyś stanie. Znajdzie tam sobie nową dziewczynę, lepszą, dwa razy ładniejszą i mądrzejszą.
Nie Zoey. Nie wolno Ci tak myśleć. On tego nie zrobi.
- Kocham Cię. - wyszeptała.
- Ja Ciebie też.
 Z zamyśleń wyrwał go głośny huk rozbijanego szkła i silny podmuch wiatru. Momentalnie odskoczył od okna, chcąc się zorientować co się właśnie stało. Po chwili dostrzegł pierwsze lśniące odłamki leżące na ziemi. A potem następne. Aż w końcu dowiedział się, że to był tylko szklany wazon, zrzucony z półki przez wiatr. Cholera, teraz będzie musiał to posprzątać... Jutro to zrobi. Z cichym westchnięciem położył się na łóżku i schował dłonie pod poduszkę, po czym położył na niej głowę.
Szlag, jutro ta cholerna szkoła.
Będzie musiał to wytrzymać.
Zamknął oczy i z przyjemnymi myślami o swojej dziewczynie, kumplach i starym boisku, odpłynął w objęcia Morfeusza.


You like it? Comment.

4 komentarze:

  1. No proszę, taki twardziel a pamiętnik pisze ^.^ Słodziak *wstydniś* A opowiadanie zapowiada się rewelacyjnie, uczucia dziewczyny opisałaś cudownie! Aż mi się jej żal zrobiło...
    Ciekawe co dalej (zżera ciekawość :D)

    OdpowiedzUsuń
  2. Dłuższe opowiadanie się szykuje, świetnie ^^ Jestem ciekawa, czy dziewczyna Nikolai'a jeszcze się pojawi, oraz co "wyrośnie" z tego opowiadania, jeśli teraz jest spokojne xD
    Weny! ;*

    OdpowiedzUsuń
  3. Łaa.. Ale mnie wciągnęło. Szkoda, że tak krótko *wielki smutas* Fajny pomysł z tym pamiętnikiem :D Jak to Yasha zgrabnie ujęła "Słodziak" xD Normalnie KAWAI <3 A ta jego dziewczyna hmm... całkiem interesująca osoba. Czekam cierpliwie na kolejny rozdział i pozdrawiam! ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Nie mogę się doczekać co dalej ;D ;D Zaraz, zaraz ja troszkę wiem co będzie dalej xd ale i tak nie mogę się doczekać kolejnej części !! Świetnie opisujesz uczucia ;3
    Zgadzam się z wcześniejszymi wypowiedziami :) Taki twardziel a pamiętnik pisze <3 <3

    OdpowiedzUsuń