Got a problem?
Tym pełnym Lokiego wstępem rozpoczynam kolejny "rozdział" w swoim dziedzictwie tworzonym na tymże zacnym blogu. W poprzednim skupiłam się na problemie pewnej przypadłości, zwanej marysuowatością. W dużym skrócie - marysuowatość jest to problem dotykający zarówno zwyczajne FanFictiony, jak i większe produkcje. Zarażonych nią postaci jest od jednej do kilku. Marysuowatość to podła choroba - do tej pory naukowcy fandomu rozgryźli jedynie jej dwa typy. Każdy z nich niesie za sobą duże szkody, a co dopiero, jeżeli "zaatakują" wspólnie? Zarażone marysuowatością charaktery wiele tracą z tym wirusem - m.in. są to fajność, normalne wątki, fani oraz ich zdrowie psychiczne.
Po przeczytaniu tego skrótu mogliście zareagować jak Santana:
Mogliście popłakać się z rozpaczy o to, jak wielkie
szkody przynosi marysuowatość.
Wyobraźcie sobie co by było, gdyby tak hejtowane przez was
postacie były jednak inne!
lub jak Kristen:
Uznaliście, że autorka tego czegoś coś ćpała
i strzeliliście wielkiego facepalma.
Teraz już wiecie, dlaczego dzieci nie powinny
oglądać seriali od trzynastego roku życia.
Niemniej, dzisiejszą notkę poświęcę czemuś innemu - czemuś, co bardziej skupia się na produkcjach anime, toteż mangach. Owszem - w serialach i książkach także się pojawia - jednak wyjątkowo rzadko. Bo spróbujcie tu zmusić szanujących się (chyba, nie wiem czy era na Kim Kardashian cały czas trwa *ba dum tss*) aktorów do chodzenia w kostiumach rodem z Lucyny Sercefilii z "Fairy Fail".
Krótka definicja rozważanego dzisiaj terminu:
FAN-SERWIS - Zjawisko występujące najczęściej w mangach i anime typu shonen (czyli coś co niby jest dla chłopców, ale i tak ma dużo damskich fanek - główna w tym zasługa męskich postaci wyglądających lepiej od realistycznych rówieśników - I NIE, nie oszukasz mnie tekstem "jestem tu dla fabuły", ja wiem, że w sekrecie całą noc gapisz się na klatę Leviego z SnK). Dość dużo jest go także w produkcjach typu ecchi (czyli coś co teoretycznie jest już dla dziewczyn, ale ma w większości męskich fanów, bo są tam niby ładne dziewczyny, które w rzeczywistości wyglądają jak zmutowane trzynastki) oraz innych, dla ludzi dorosłych tworzonych przez innych dorosłych, którzy za długo siedzieli w internecie jako nastolatkowie.
Niemniej fan-serwis jest dość częsty. Jedni fani go uwielbiają (1/3), a inni nienawidzą (cała reszta) - uważają, że bez niego fabuła byłaby lepsza, bo nie każdy lubi oglądać wiadome części ciała wyskakujące na ekran co pięć minut. Fan-serwis posiada dwa rodzaje.
MĘSKI - Typ dość rzadki. To głównie on przyciąga 1/3 damskich czytelniczek. Najłagodniejszą jego formą jest po prostu twarz danego mężczyzny. To spojrzenie! Te rysy! Tap madl jak się nie patrzy, prawda? Prócz wprawiania nas w depresję, że tacy mężczyźni na żywo nie istnieją (albo istnieją - ale są a) za starzy b) zajęci c) seryjni zabójcy d) nigdy ich nie poznamy) - wprowadza coś niczym zakochanie. Efektowne są także częste ujęcia go bez koszulki...lub innych ubrań. Przykładem jest Grej z 50 Twarzy Greya z "Fairy Faila", który zamiast budzić radość wprowadza nas w tak zwane obrzydzenie. Dziwię się, że jeszcze w psychiatryku nie wylądował. Niestety męski fan-serwis posiada minus.
YAOI. Każdy lubi co lubi, ale nie uważacie za bezsensowne faktu, iż dwoje mężczyzn jest ze sobą wiązanych tylko z powodu tego, że są "bishami" (bisz, brzmi jak bitch *ba dum tss* uwielbiam suche żarciki, ale do rzeczy)? Nie wspominając o fakcie, że często nie wiążą ich romantyczne relacje, a cała historia zaczęła się od wp**** po meczu Barcelony z Madrytem (czyt. tortur, np. Levi nietolerujący odmienności Erena).
ŻEŃSKI - O wiele częstszy i o wiele bardziej wkurzający. Jego najłagodniejszą formą jest, tzw. bycie "kawaii!". Czyli chodzenie w słit mundurku, posiadanie wiecznie naburmuszonej (ale słodkiej! no nie mówcie mi, że to nie jest słodkie!) miny i zachowanie w stylu typowej Tsundere. Fan-serwis żeński ma jeszcze jedną formę - taką, jaką reprezentuje taka Lucyna. W jej skład wchodzi ubieranie się niczym pani spod latarni (w dodatku same ubrania nie są dość wytrzymałe), częste nachylanie się (eksponuje "walory")...W rezultacie najsilniejszą formą żeńskiego fan-serwisu jest coś w podobnie do Greja. Przykład: jeden z rozdziałów Fairy Faila.
WSPOMNIANE PRZYKŁADY FAN-SERWISU Z FAIRY FAILA:
Poza niczym grecki bóg, włosy falujące na nocnym
wietrze oraz spojrzenie, jakby rozbierał wzrokiem - do dzieła!
Grej Fullubuster
Debil. Fairyfailowa wersja Sasuke. Lodówka. Wiecznie jedzie na sterydach.
Początkowo jego fan-serwis był do zniesienia, a sam Grej przez długi czas utrzymywał status tego przystojnego. Plus - ras na ruski rok widzę Fan Arty z nim i Natsu w jednoznacznych scenkach, a to już jakiś postęp. Niestety dobra passa nie trwała długo. Kto by się nie zniesmaczył, gdyby jedna postać cały czas łaziła bez ubrań z gracją baletnicy?
+ Mam wrażenie, że nie zyskał takiej klaty przez ćwiczenia. Podejrzewam, że to magiczne sterydy.
Nie wiesz jak ubrać się na niesamowicie ważny, "krwawy" turniej?
Z Lucyną znajdziesz rozwiązanie!
Lucyna Sercefilia
Plastik. Barbie. Ofiara marysuowatości na poziomie JKWS. Po 100+ operacjach plastycznych.
Ze wszystkich bohaterek Fairy Faila, to ona najdłużej "obdarza nas" fan-serwisem. Krótkie spódniczki, za małe topy, tandetne błyskotki...i ta-daa! Nie wspominając o fakcie, że ubrania zmienia tak często jak dzieci robią to z lalkami Barbie. I tak każde z nich kończy w koszu...a konkretniej w losowych miejscach danej placówki. Nie zapominajmy przecież, że Lucy traci je w trakcie NIESAMOWITO-CIĘŻKO EPICKIEJ WALKI, której i tak bez NP nie wygra.