12 października 2013

Alex Tłumacz, part 2.

I tak nikt tego nie czyta.




SYTUACJA 1: Connie próbuje odnaleźć swoje przeznaczenie w, tzw. "suchych" żartach dotyczących [niech im ziemia lekką będzie] martwych żołnierzy.
Connie: Eren, czy słyszałeś ostatnie słowa Petry?
Eren:
Nie.
Eren:
Mogę spytać, dlaczego?
Connie:
„To jest kująpetra”.
Eren:
CHOLERA, CONNIE.
Connie:
JAKBYŚ NIE MÓGŁ WYKORZYSTAĆ TAMTEJ SZANSY.
   
SYTUACJA 2: Eren próbuje prawić komplementy.
Eren: Hej, Mikasa.
Eren:
Naprawdę dobrze zabijasz tytany.
Eren:
Wiesz, z tymi mieczami i tym *woosh woosh*.
Eren:
A wszystkie tytany robią tak: „oh, proszę, nie!”.
Eren:
A Ty robisz tak: „j**** tytany” i wtedy odcinasz im karki i ****.
Mikasa:
…racja. Dzięki, chyba.
---
Armin: hahahahaha.
Armin:
*woosh woosh*
Eren:
ZAMKNIJ SIĘ, ARMIN.
 
SYTUACJA 3: To mi przypomniało o poszukiwaniach nowego kostiumu na Halloween. Co powiecie na cosplay Jeana?
Jean: DAJ MI COŚ WYJAŚNIĆ.
Jean:
JA WCALE NIE MAM KOŃSKIEJ TWARZY.
Eren:
Tak, masz, Jean.
Jean:
NIE, NIE MAM.
Eren:
Tak, naprawdę masz.
Jean:
NIE WIERZĘ W TO.
Eren:
Wybacz, byłem nieuprzejmy.
Eren:
Daj mi spróbować mówić w Twoim języku.
Eren:
rżenie rżenie rżeeeenieee!
Jean:
**** SIĘ.
 
SYTUACJA 4: Irvin z kolei uczy się znaczenia skrótów.
Irvin: Wybacz mi Pixisie, ale wiesz, co oznacza skrót „idk”? Dzieciaki ciągle go używają.
Pixis:
Nie wiem.
Irvin:
Dlaczego nikt nie wie?
Pixis:
OMFG, nie, to właśnie znaczy „nie wiem”, to taki akronim.
Irvin:
Oh, dziękuję. A „omfg”?
Pixis:
r u serious?
Irvin:
…że co?
Pixis:
To s2g dowódco.
 
SYTUACJA 5: Typowa dyskusja dotycząca wzrostu Leviego.
Eren: Dobra, poważna rozmowa.
Eren:
Serio masz trzydzieści cztery?
Levi:
Tak, Jeager.
Eren:
No k**** chyba nie.
Eren:
Jesteś niski, ale nie możesz być AŻ TAK niski.
Levi:
Nie 34 centymetry. 34 lata.
Eren:
Oh.
Levi:
Nienawidzę Cię.
 
SYTUACJA 6: Na moment oddalamy się od typowo humorystycznych tekstów...nie wybaczę Isayamie, że ją zabił.
Przed śmiercią całego oddziału.
Petra:
Levi, możemy porozmawiać? To naprawdę ważne.
Levi:
O czym?
Petra:
Więc, rozmawiałam z moim tatą.
Petra:
Słuchaj, to jest coś, co powinniśmy obgadać w cztery oczy.
Levi:
Dobrze, ale po ekspedycji.
Petra:
Obiecujesz?
Levi:
Obiecuję.
---
Po śmierci całego oddziału. Levi: Wybacz mi, muszę złamać naszą obietnicę.
Levi:
Powinienem powiedzieć Ci wcześniej.
Levi:
Chciałem Ciebie poślubić.
 
SYTUACJA 7: ...i tego też mu nie wybaczę...
Do: Marco
Jean:
Gościu, nie uwierzysz, jaką twarz anormalca dzisiaj zobaczyłem.
Jean:
Znowu zaprosiłem gdzieś Mikasę i ona znowu odmówiła. Czuję, że osiemdziesiąta siódma próba będzie moja.
Jean:
Miałem sen, że uderzyłem Erena w twarz. Najlepszy sen w życiu!
Jean:
Czy powinienem zapuścić włosy?
Jean:
Sasha wrobiła mnie w kradzież jakiegoś super-ekstra mięsa i zabraliśmy Conniego i Christę i zrobiliśmy barbecue. Polubiłbyś to.
Jean:
Wiesz, że Connie wymyślił jeden z najgorszych dowcipów na świecie?
Jean:
Wciąż żyję.
Jean:
Wciąż walczę.
Jean:
Tęsknię za Tobą.
 
SYTUACJA 8: Krępujących tematów lepiej nie poruszać.
Armin: Dobra, to mnie zastanawiało przez dłuższy czas.
Armin:
Jak mogłeś wyciągnąć mnie z tytana, mając tylko jedną nogę?
Eren:
Cóż, Armin, sądzę, że mógłbyś powiedzieć, że ja po prostu…
Eren:
…skoczyłem.
Armin:
…Wybacz, że spytałem.
 
SYTUACJA 9: Sasha + Jedzenie = Jasha = Yasha O_O
Connie: Sash.
Connie:
Hej, Sasha.
Sasha:
Ta, Connie?
Connie:
Wiesz, że ten ukradziony oficerom stek zaginął?
Sasha:
CZEKAJ, ZGUBIŁAM JAKIŚ STEK!?
Connie:
Nie ważne.
 
SYTUACJA 10: Annie poszukuje sub-kultury dla siebie.
Annie: Jooooooł, co tam Armin, mój dom to tygielek ciach!
Armin:
…Annie?
Annie:
Ajjj, Ty wie, że to psie.
Armin:
Wszystko w porządku?
Annie:
Jasne, koleś.
Armin:
Jesteś pewna? To nie jest normalne, wiesz, pisać w ten sposób.
Annie:
Widzę, że nie jesteś zapoznany z kodami komunikacji czytania wiadomości tekstowych, Arminie.
Armin:
Sądzę, że przeoczyłaś sporo rzeczy.
Annie:
Co myślisz, joł?
Armin:
Mam dużo pracy teraz, nie mogę pisać.
 
SYTUACJA 11: Jak mogłeś, Eren? Jak mogłeś?
Armin: Więc co Twój tata mówił o kluczu?
Eren:
Gościu, obczaj to, on mi dał k*** zły klucz.
Eren:
Właściwie, to mam klucz od domku na plaży. Cokolwiek to jest.
Armin:
…że co?
Armin:
CZEMU DO K**** NIGDY MNIE NIE ZAPROSIŁEŚ DO DOMKU NA PLAŻY!?
Armin:
MYŚLAŁEM, EREN, ŻE JESTEŚMY NAJLEPSZYMI PRZYJACIÓŁMI, NO JAK K*** MOGŁEŚ!?
Armin:
ZABIERZ MNIE DO SWOJEGO DOMKU NA PLAŻY, NO KAMAN, TERAZ, CHODŹMY!
Eren:
ARMIN, MAMY TU TYTANY DO POCIACHANIA.
Armin:
NIE ZMIENIAJ TEMATU, ZABIERZ MNIE DO OCEANU SK****SYNIE.
 
SYTUACJA 12: Dowód na to, że to Armin jest najnowocześniejszy w tym całym gronie.
Armin: Eren.
Armin:
Eren.
Armin:
E R E N.
Eren:
CZEGO?
Armin: Czy zaktualizowałeś już ios7?
Eren:
Io co?
Armin:
Nowa aktualizacja na Twój telefon, masz ją?
Eren:
…to to się aktualizuje?
Armin:
Boże…
Armin: JEAAAAAAAAN!
Jean:
CZEGOOOOO!?
Armin:
Czy zaktualizowałeś już ios7? To jest zaj*biste!
Jean:
…kiedy ios6 jeszcze nawet nie wyszło…
Armin:
KIEDY OSTATNIO AKTUALIZOWAŁEŚ TELEFON!?
Jean:
BYŁEM ZAJĘTY, JASNE?
Armin: KAPRALU LEVI!
Levi:
Czego?
Armin:
NAJPIERW MI POWIEDZ, ŻE MASZ IOS7.
Levi:
A co to?
Armin:
NO NIE WIERZĘ.
 
SYTUACJA 13: Na ten krótki moment przypomnijcie sobie odcinek 24 oraz ten creepy jakże piękny fejs pewnej postaci...
Mikasa: EREN, PRZYSIĘGAM NA J**** BOGA, PRZEMIEŃ SIĘ  W TYTANA, TERAZ!
Eren:
PRÓBUJĘ, DOBRA? ALE TO NIE DZIAŁA.
Mikasa:
JAK MOŻESZ MIEĆ TE WĄTPLIWOŚCI, PRZECIEŻ WIDZIAŁEŚ JAK ANNIE SIĘ PRZEMIENIAŁA NA WŁASNE OCZY.
Eren:
NO TAK.
Eren:
ALE WCIĄŻ.
Eren:
TO G**** SIĘ KOMPLIKUJE.
Mikasa:
WIESZ, CO JEST BARDZIEJ SKOMPLIKOWANE!?
Mikasa:
PODPISYWANIE CERTYFIKATÓW ZGONU.
Eren:
…Nie sądzę, by podpisywanie certyfikatów zgonu było AŻ TAK skomplikowane…
Mikasa:
EREN, NA MIŁOŚĆ BOSKĄ…
 
SYTUACJA 14: Jak Levi ocenia główną trójcę.
Levi: Boże, jak ja k**** nienawidzę tych dzieci.
Levi:
Na początek Armin: koleś pisklę, ciągle mylę go z tą całą Renz. On jest tak k*** mądry.
Levi:
Irvin, czy Ty to rozumiesz, on JEST TAK K*** MĄDRY.
Levi:
SWOIM MÓZGIEM ZABIŁBY KAŻDEGO TYTANA, JESTEM PEWIEN, NIE WIEM JAK, ALE MOŻEMY TO JAKOŚ ROZWIĄZAĆ.
Levi:
Potem jest Eren, j**** dziecko-tytan.
Levi:
Po prostu zdaj go na straty, serio, po prostu zrób to, pozwól mu zabić wszystkie tytany, czy to nie jest k*** to, czego wszyscy chcemy?
Levi:
Jednak on jest za bardzo zajęty wrzaskami o zabijaniu tytanów, ZAMIAST WZIĄĆ CZAS I ZABIĆ TYTANY.
Irvin:
Skończyłeś?
Levi:
A POTEM JEST MIKASA.
Levi:
S*KA, KTÓRA MA LEPSZE MIĘŚNIE ODE MNIE, NO JAK ONA MOŻE!?
 
SYTUACJA 15: Dop. tłum.: nie jest to z normalnie tłumaczonej serii, tylko jakiejś innej. Musiałam to dać, bo dziewczynka Yukiteru z "Mirai Nikki" jest.
Levi: Niema za co.
Hanji:
Nie ma*.
Levi:
Co to ma być? „Attack on Ortografia”?
Hanji:
Możliwe, s*ko.
Levi:
Tego dnia, ludzkość otrzymała okrutne przypomnienie…żyliśmy w strachu przed ortografią nazistów.
Yukiteru Amano:
Przepraszam, że to powiem: nazistowską ortografią*.
Levi:
ODEJDŹ, TO NAWET NIE JEST TWOJE ANIME.

SYTUACJA 16: Edward z FMA i Eren na pewno się dogadają...
Edward: I wtedy kołek znalazł się prosto w moim żołądku, to bolało jak s*ka…
Eren:
Znam to, wiesz? U mnie wbił się w pierś! Jezu, nic tak nie bolało odkąd moja mama umarła. 
Edward:
NO NIE, EREN, MOJA MAMA TEŻ ZMARŁA.
Eren:
GOŚCIUUUUUUUU.
Eren:
Po prostu jestem szczęśliwy, że moje moce tytana pozwoliły mi odnowić części mojego ciała.
Edward:
…że co?
Eren:
Ta, bo wiesz, raz moje ramię i noga zostały odgryzione przez tytana.
Eren:
Ale kiedy się obudziłem, wróciły!
Eren:
Szczęściarz ze mnie, co nie?
Edward:
Walić alchemię, jak zostać tytanem?
 
SYTUACJA 17: Mikasa testuje nowe możliwości.
Mikasa: Armin, jestem pijana.
Armin:
Oh…um…wszystko w porządku?
Mikasa:
Chyba. Nie wiem, jak to działa.
Armin:
Dobrze, a ile drinków wypiłaś?
Mikasa:
Przestałam liczyć po sześciu…a może po siedmiu…
Armin:
SZEŚĆ!?
Mikasa:
Tak. Widocznie, jestem
pijana.
Mikasa:
Muszę powiedzieć, że to nie jest takie ekscytujące.
Armin:
Niewiarygodne.
 
SYTUACJA 18: To wszystko wina Tuska Jeana, part 1.
Levi: ACKERMAN.
Mikasa:
Co jest, Kapralu Niższości?
Levi:
Czy Ty…
Levi:
Czekaj…nazwałaś mnie Kapralem Niższości!?
Mikasa:
Po prostu powiedz, o co chodzi, kapralu.
Levi:
To Ty zrobiłaś bałagan w moim gabinecie, prawda?
Mikasa:
…to…Jean to zrobił.
Levi:
Nie okłamuj mnie, Ackerman.
Levi:
ACKERMAN!
 
SYTUACJA 19: Reakcja na Annie w krysztale.
Jean: Kryształ.
Armin:
Jean, nie…
Jean:
Sk***synowski kryształ.
Armin:
Proszę, nie zaczynaj.
Jean:
Po tej całej j**** robocie…
Armin:
Wiem.
Jean:
Miasto jest zniszczone, cywile martwi, j**** krew jest wszędzie…
Jean:
ALE W KOŃCU MOŻEMY ROZPOCZĄĆ J**** BIZNES BIŻUTERII!
Jean:
SPOSÓB ZAROBKÓW LUDZKOŚCI OCALAŁ!
 
SYTUACJA 20: DLA wódki WINA WSZYSTKO!
Eren: Nie mogę tak po prostu ZAATAKOWAĆ jej. To ANNIE.
Armin:
Eren, MUSISZ.
Eren: EH, WIEM, NO WIEM TO, OKEJ!?
Eren:
“Pod rozkazem pokonania potworów, musisz wyzbyć się swojego człowieczeństwa”, ROZUMIEM.
Eren:
Łatwiej powiedzieć, niż zrobić!
Armin:
Że co? Nie, zapomnij o tym, głównym powodem było namówienie Jeana do zrobienia czegokolwiek.
Eren:
…że co?
Armin:
Zrób to dla wina, Eren.
Eren:
…dobrze.
Eren:
Dla wina.
 
SYTUACJA 21: Armin, lepiej już zamilcz, bo sam zaraz skończysz pod mostem Wickery...
Armin: Więc, Petra przedwcześnie zmarła?
Armin:
Smutne.
Levi:
Co do k***, Armin?
Armin:
Levi, jestem w szoku!
Armin:
Jestem pewien, że Petra oczekiwała od Ciebie mniej surowego języka!
Levi:
Powinnaś w końcu zamilknąć Ty mała, święta s*ko.
Armin:
Jestem chłopcem. Nie jak Petra, ona była dziewczyną!
Armin:
Pewnie jesteś zdenerwowany. Powinienem wyjść.
 
SYTUACJA 22: Kontynuujemy historię z rodzinką SnK, czyli walka Hanji i Irvina o Armina...o, jaki rym.
Gość ze złowrogimi brwiami napisał
Hanji: Nawet nie myśl, by znowu próbować odebrać mi moje dzieci.
Irvin:
Hanji, kiedy oni nie są nawet Twoimi dziećmi.
Hanji:
Teraz są.
Irvin:
Dlaczego nie mogę mieć Armina?
Hanji:
Ponieważ Twoje złowrogie brwi będą go trzymały na uwięzi z pesymistycznymi ideami o ludzkości toczącej wojnę!
Hanji:
Nie pozwolę tej parze bestii odebrać mi najbystrzejszy umysł przyszłego pokolenia!
Irvin:
…że co!?
Irvin:
Okej, a co, jeżeli zgolę swoje brwi?
Hanji:
Nie sądzę, by na tym świecie była aż tak dobra maszynka do golenia.
Hanji:
Uwierz mi. Jestem badaczem.  
 
SYTUACJA 23: Przygotowania na Halloween - Connie najwyraźniej chce ode mnie skopiować kostium, papuga jedna.
Connie: Jean, mam dla nas najlepszy halloweenowy kostium!
Jean:
Nie mów nawet k*** o “koniu”.
Connie:
OJ, NO WEŹ.
Jean:
Nie będę zgrywał jakiegoś głupiego, końskiego tyłka w jakimś j**** podwójnym kostiumie.
Connie:
Nie bądź niedorzeczny.
Connie:
Pozwolę Ci być na przodzie.
Jean:
Dlaczego?
Connie:
Masz idealną twarz do tego!
Jean:
Jak ja Cię nienawidzę…

SYTUACJA 24: Do SnK'owej rodzinki wkrótce dołączy zwierzątko. Bo co to za rodzinka bez pupilka? :3 *znowu rym, w dodatku tak schizo...chory*
Eren: TATUSIU HEICHOU!
Levi:
Nie nazywaj mnie tak.
Eren:
Poszedłem na tytany i przewodniczyłem w porwaniu małego, trzymetrowego tytanka!
Eren:
Możemy go zatrzymać?
Levi:
Kiedy Ty…?
Levi:
Mniejsza. Nie, nie możecie.
Levi: 
I nawet nie myśl, by spytać o to Hanji.
Eren:
NIE POMYŚLAŁEM O TYM, DZIĘKI.
Levi:
Cholera.

Eren: HANJI, PORWAŁEM TRZYMETROWEGO TYTANKA.
Eren:
MOŻEMY GO ZATRZYMAĆ? PROSZĘ!
Eren:
Obiecuję, że będę się nim dobrze zajmował, będę się upewniał, że dostanie odpowiednią dawkę dziennego światła.
Eren:
Nie wiedziałem, że będą tak małe, by je zatrzymać!
Eren:
Powiedz „tak”, proszę, proszę, proszęęęęęęę!
Hanji:
ZAKŁADAJ SWOJE PERŁOWE ZĄBKI TYTANA, ZATRZYMUJEMY GO!

Hanji: Mamy nowego członka naszej rodziny. <3
Levi:
Nie. Nie zatrzymamy j*** tytana, czy Ty jesteś poważna?
Hanji:
MUSIMY.
Hanji:
Jest taki malutki, założę się, że nie może nawet jeść ludzi.
Hanji:
I tylko pomyśl o tej wiedzy, którą zdobędziemy dzięki opiece nad tym. To zwycięsko zwycięska sytuacja.
Levi:
Nie. NIE. Wystarczy, że wpakowałaś mnie w opiekę nad trójką bachorów.
Levi:
To jest j**** przegięcie, Hanji. Nie zrobię tego.
Hanji:
Ale ja już go nazwałam!!!
Hanji:
Co Levi Jr. pomyśli, kiedy mu powiem, że go nie chcesz?
:-(

Levi:
Żarty sobie ze mnie robisz.

 
SYTUACJA 25: Kontynuacja z numeru 24. 
Eren: Armin, potrafisz dotrzymać tajemnicy?
Armin:
Co jest?
Eren:
Więc, trenowałem Leviego Juniora…
Armin:
ZATRZYMAŁEŚ NISKIEGO TYTANA, JAKO ZWIERZĄTKO!?
Eren:
JAK JUŻ MÓWIŁEM…
Eren:
Trenowałem go i zaoferowałem mu przekąskę, a on tak jakoś odgryzł moje ramię.
Armin:
Tracenie Twojego ramienia nie jest niczym dziwnym.
Eren:
Ta, ta, mniejsza. Ja I Hanji idziemy znaleźć jakieś miejsce, gdzie będę mógł przemienić się w tytana, a moje ramię powróci i inne takie ****…
Eren:
Więc nie ważne co się stanie, MASZ NIE MÓWIĆ LEVIEMU.
Armin:
*wzdycha* Okej, obiecuję.

Levi: Armin, widziałeś Erena?
Armin:
Eeeee nie? Dlaczego miałbym?
Armin:
Tylko dlatego, że jestem jego najlepszym przyjacielem, nie oznacza od razu, że muszę wiedzieć, gdzie on ten cały czas przebywa.
Armin:
Mam na myśli, że on mógłby robić wszystko, miałem na myśli, WSZYSTKO.
Armin:
To nie moja sprawa, nie widziałem go.
Levi:
Gadaj.
Armin:
Co masz na myśli?
Levi:
Co ten mały sk**** zrobił tym razem?
Armin:
Jego trening z Levim Juniorem przebiega perfekcyjnie.
Armin:
Nie stracił swojego ramienia ani nic, PRZYSIĘGAM.

Levi: Hanji.
Levi:
Gdzie jest Eren?
Levi:
Co wy dwaj robicie?
Hanji:
Jest ze mną, wyluuuuzuj!
Hanji:
My tylko, eh. Wyszliśmy. Luz. Wiesz. Nawiązywanie więzi.
Levi:
Armin powiedział mi, że wasze małe “zwierzątko” odgryzło Erenowi ramie.
Hanji:
JEDNA PRZEMIANA W TYTANA, TYLKO TYLE POTRZEBUJEMY!
Levi:
Nie. To przeciwko protokołowi władz. Powinien się przemieniać tylko wtedy, kiedy jest w niebezpieczeństwie.
Hanji:
To może zająć miesiące!
Levi:
Powinniście o tym pomyśleć, zanim włożył swoje j**** ramię do gęby tytana.

Eren: ARMIN, MÓWIŁEM CI, BYŚ SIEDZIAŁ CICHO.
Armin:
PRZEPRASZAM, BYŁEM POD PRESJĄ.
Armin:
Jestem pewien, że wkrótce będziesz mógł użyć swoich mocy tytana! Niedługo odzyskasz swoje ramię!
Eren:
Co do tego…
Eren:
Próbowałem wrócić i potrenować Leviego Juniora jeszcze raz, bo wiesz, wciąż miałem swoje drugie ramię…
Armin:
Nie gadaj…
Eren:
Ta, je też odgryzł.
Armin:
Jesteś niewiarygodny.
Armin:
…Czekaj, jak mi to napisałeś?
Eren:
To Connie, nie może przestać się śmiać. 
 

SYTUACJA 26: Eren testuje Leviego.
Eren: Jesteś drażliwy?
Levi:
Nie.
Eren:
Serio?
Eren:
Jesteś pewien?
Levi:
Nie jestem drażliwy.
Eren:
Nie wiem, a jeśli Ci nie wierzę?
Eren:
Spytam Hanji.
Levi:
NAWET K*** NIE PRÓBUJ.
Levi:
JEAGER.
Levi:
SPRZĄTASZ CAŁĄ KWATERĘ PRZEZ NASTĘPNE DWA MIESIĄCE, JEAGER. 

SYTUACJA 27: Sasha i Ymir targują się o wolność Ziemniaczka.
Sasha: Hej, Ymir…znam Twój sekreeeet!
Ymir: Co?
Ymir:
Sasha, wyluzuj.
Ymir: Mogę to wyjaśnić.
Sasha:
Ymir i Christa siedzą pod drzeweeeem!
Sasha:
C.A.Ł.U.J.Ą S.I.Ę.
Ymir:
Oh, dzięki Bogu. Myślałam, że dowiedziałaś się, że byłam…nie ważne.
Sasha:
Jakieś propozycje?
Ymir:
Ta. Jasne.
 

SYTUACJA 28: Rodzinka wkrótce się powiększy. <3 Urocze, prawda?
Mikasa: Eren, szybkie pytanie.
Mikasa:
Teoretycznie mówiąc,
Mikasa:
gdybym była w ciąży,
Mikasa:
co byś zrobił?
Eren:
JESTEŚ W CIĄŻY!?
Mikasa:
TEORETYCZNIE PYTAM.
Eren:
OC DO KRUWY!?

Eren: ARMIN, POMÓŻ, MIKASA JEST W CIĄŻY.
Armin:
Mikasa jest W CIĄŻY!?
Armin:
BOŻE, CO DO…
Eren:
WIEM.
Armin:
ONA PRZECIEŻ NIE MOŻE…
Eren:
WIEM. 
Armin:
K**** JAK!?
Eren:
NIE WIEM.

Eren: JEAN, POMÓŻ, MIKASA JEST W CIĄŻY.
Jean:
K***, czekaj, WHOA, ŻE CO?
Eren:
PRZECIEŻ WIEM.
Jean:
Okej, spokojnie. Spróbuję to naprawić.

Jean: Wiem, że jesteś przestraszona.
Mikasa:
Nie jestem.
Jean:
I prawdopodobnie zdezorientowana oraz samotna.
Mikasa:
O czym Ty mówisz?
Jean:
Chcę, byś wiedziała, że jestem tu dla Ciebie. Zawsze będę. Dla Ciebie i Twojego nienarodzonego dziecka.
Jean:
Mikasa, poślubisz mnie?
Mikasa:
Nie jestem w ciąży.
Jean:
Oh.
Jean:
Ale mnie poślubisz?
Mikasa:
Nie.

Mikasa: Eren, nie jestem w ciąży.
Eren:
ALE PISAŁAŚ, ŻE BYŁAŚ.
Mikasa:
SPYTAŁAM CIĘ, JAKBYŚ ZAREAGOWAŁ, GDYBYM BYŁA.
Mikasa:
To pytanie nie dotyczyło mnie, tylko kogoś innego. Potrzebowała porady.
Eren:
PRZYSIĘGASZ, że nie jesteś w ciąży? PRZYSIĘGNIJ NA SZALIK.
Mikasa:
Przysięgam na szalik.
Eren:
Oh.
Eren:
Chwila.
Eren:
To kto jest w ciąży?

Hanji: LEVI!!!!!!
Hanji:
ZGADNIJ, KTO ZA MA ZALEDWIE METR SZEŚĆDZIESIĄT I WKRÓTCE ZOSTANIE TATUSIEM? 

SYTUACJA 29: Różnica pomiędzy wzrostem Kryśki, a Zdzisława Beretu.
Reiner: Bert, widziałeś Christę?
Bertholt:
Kogo?
Reiner: Christę? Blond włosy, niebieskie oczy?
Bertholt:
Mówisz o Arminie?
Reiner:
Nie, nie, boginię! Christę! No weź, ziom.
Bertholt:
Nigdy jej nie widziałem.
Reiner:
Wiem, że jesteś wysoki, ale to jest k**** niedorzeczne.
---
Reiner: Christa, pomożesz mi znaleźć Berta?
Christa:
Kogo?
Reiner:
Żartujesz sobie?
Reiner:
Bert? Super-wysoki? Jak…Mur Maria?
Christa:
AAAAAAAAA, TEN GOŚĆ.
Christa:
Prawie na mnie nadepnął…z jakieś pięć razy.

SYTUACJA 30: Tak to jest, jak źle się ze zwierzętami obchodzi...
Armin: Uh, Hanji?
Hanji:
Co tam? :D
Armin:
Tak sobie myślałem i chyba mamy problem.
Hanji:
Co masz na myśli?
Armin:
Eren stracił oba ramiona przez tytana-zwierzaczka.
Armin:
Myśleliśmy, by przywrócił je poprzez przemianę w tytana.
Armin:
Ale…
Armin:
Eren przemienia się w tytana poprzez ugryzienie dłoni.
Armin:
Co teraz zrobi?
Hanji:
…taa…

Hanji: Mikasa, czy Eren jest na tyle wygimnastykowany, by dosięgnąć buzią swoich nóg?
Mikasa:
Nie? A dlaczego pytasz?
Hanji:
Muszę go nauczyć.

 
SYTUACJA 31: Czy picie z Hanji jest aż tak złe?
Levi: Nigdy więcej nie wychodzę, by z Tobą pić.
Hanji:
Przepraszam, naprawdę!
Hanji:
Skąd niby miałam wiedzieć, że nie wpuszczą Cię do baru?
Hanji:
Nie stałeś na palcach, jak Ci kazałam!
Levi:
Mam 35 lat.
Hanji:
Jesteś niższy, niż nastolatka. 

SYTUACJA 32: Beret i Kryśka, part 2.
Christa: Dzięki jeszcze raz za pomoc, Bert!
Christa:
Myślałam, że już nigdy nie zejdę z tego drzewa po tym, jak Sasha zawiązała nas swoim sprzętem do trójwymiarowego manewru.
Bertholt:
Spoko, nie ma sprawy!
Christa:
Inni mieli rację – jesteś NAPRAWDĘ wysoki!
Christa:
Nie byłabym zaskoczona, gdyby ktoś pomylił Cię z tytanem! Hah!

Bertholt: REINER.
Bertholt:
ONA WIE O MNIE.
Bertholt:
MALUTKA BOGINI POKONA NAS WSZYSTKICH.
 

SYTUACJA 33: Zamiana ról - teraz to Armin, po obejrzeniu tego filmiku, zaczyna eksperymentować z sub-kulturą.
Armin: Joł Annie, spotkaj się ze mną na alejce o czwartej.
Annie:
Co do k*** zamierzasz zrobić?
Armin:
Nie pytaj mnie, to jest mój sekrecik. To nic innego jak titanic, słyszałaś?
Armin:
Ukryjemy Erena, potrzebujemy Cię do sprytnego zrobienia tego sprytu-sprytu z Twoim cool militarnym statusem.
Annie:
Czy Ty siebie słyszysz?
Armin:
Więc co do k*** o tym sądzisz, s*czko? Pomożesz nam ze swoją szalenie niegrzeczną d***?
Annie:
Jeżeli to zrobię, to się w końcu k*** zamkniesz?
Armin:
Patrz, to nie ja wybrałem grę bandyty – gra bandyty wybrała mnie! 

SYTUACJA 34: Irvin - plan pojmania Armina No. 103495.
Irvin: Arminie, jestem Twoim ojcem.
Armin:
Co do diabła, nie, nie jesteś.
Irvin:
Nie widzisz tego podobieństwa?
Armin:
To nic nie znaczy. Ja i Christa wyglądamy tak k*** podobnie, ale ona nie jest moją siostrą.
Armin:
Poza tym, jestem Anglikiem, a Ty Amerykanem.
Irvin:
Amerykanie byli kiedyś Anglikami, to wystarczający powód.
Armin:
Nie, nie jest. Naprawdę – nie jest.
Irvin:
Cofnij to.
Armin:
Nie. My nie pieprzymy od rzeczy, kiedy chodzi o herbatę. 

SYTUACJA 35: Mikasa postanawia wykorzystać taktykę Hanji. Czyli "To wszystko wina Jeana, part 2".
Mikasa: Eren, szybkie pytanko.
Eren:
No nie…
Mikasa:
Jeżeli okłamię Leviego i powiem, że jestem w ciąży…
Eren:
Boże…
Mikasa:
Sądzisz, że od-adoptuje mnie?
Eren:
K***, nie rób tego.
Mikasa:
Tylko spróbuję.
Eren:
K***. CZEKAJ, MIKASA…NIE.

Mikasa: Muszę Ci coś powiedzieć.
Levi:
Co?
Mikasa:
Jestem w ciąży.
Levi:
…Że co?
Mikasa:
Powiedziałam – jestem w ciąży.
Mikasa:
Zrozumiem, jeśli moje niedbalstwo urazi Cię i mnie od-adoptujesz.
Levi:
Jakim ojcem byłbym, gdybym porzucił Cię, kiedy jesteś w potrzebie?
Mikasa:
Co? Czekaj…
Levi:
Kto Ci to zrobił? Skopię mu tyłek.
Mikasa:
Więc…

Mikasa: Eren, wiesz może, gdzie jest Jean?
Eren:
Nie, czemu?
Mikasa:
Znajdź go. Szybko.
Eren:
???
Mikasa:
Ukryj go albo Levi go zabije.
Eren:
Czemu Levi miałby…
Eren:
…NO NIE.

Jean: MIKASA, POMÓŻ, CO DO K*** SIĘ DZIEJE!?
Jean:
LEVI OBRZUCA MNIE GROŹBAMI I…
Jean:
BOŻE, ON MA SZTYLETY.

 
SYTUACJA 36: HEPI BERSTDEJ!
Connie: Wszystkiego najlepszego, Sasha!
Sasha:
Dzięki!
Sasha:
Ale to nie moje urodziny.
Connie:
Czekaj, co?
Connie:
Przecież są.
Sasha:
Nie, to Mikasa ma urodziny.
Connie:
K***.

Connie: ODWOŁAJ URODZINOWĄ NIESPODZIANKĘ SASHY.
Reiner:
Connie, gościu, spędziłem GODZINY nad tym kostiumem.
Connie:
Nie, Ty nie rozumiesz!
Connie:
To MIKASA ma urodziny, nie SASHA.
Reiner:
ZATEM?
Connie:
NIE MOŻEMY WYSŁAĆ STRIPTIZERÓW DO MIKASY, ZWARIOWAŁEŚ!?
Reiner:
Nie, jest okej, kupi to.
Connie:
REINER, NIE.

Mikasa: Connie?
Connie:
…tak?
Mikasa:
Dlaczego Reiner jest w moim domu i robi striptiz?
Connie:
…eee…
Connie:
…wszystkiego…najlepszego?
Connie:
…aha…
Connie:
Omfg, przepraszam.
Mikasa:
Nie, nie przepraszaj.
Connie:
??
Mikasa:
Rzeczywiście, wszystkiego najlepszego dla mnie.

Sasha: CONNIE.
Connie:
Czego?
Sasha:
DAŁEŚ MÓJ URODZINOWY PREZENT MIKASIE?
Connie:
TO NIE TWOJE URODZINY.
Sasha:
TERAZ MOJE.

Sasha: Mikasa, mogę przyjść, błagam Cię!
Mikasa:
Absolutnie.
Mikasa:
Ale przyprowadź ich więcej, zanim wyjdziesz.
Sasha:
Masz to.


SYTUACJA 37: Dzień Ojca według trójcy.
Armin: Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Ojca, tato.
Armin:
Wiem, że nie możesz tego przeczytać, ale chcę tylko, byś wiedział…
Armin:
Naprawdę za Tobą tęsknię.
Armin:
Kocham, Armin.
---
Mikasa: Wszystkiego najlepszego z okazji Dnia Ojca.
Mikasa:
Tęsknię za Tobą i mamą każdego dnia.
Mikasa:
Mimo wszystko, jest dobrze ze mną.
Mikasa:
Kocham, Mikasa.
---
Eren: WSZYSTKIEGO NAJLEPSZEGO Z OKAZJI DNIA „J*B SIĘ”.
Eren:
GDZIE DO K*** JESTEŚ, TATA!?
Eren:
CO BYŁO W TEJ J**** STRZYKAWCE!?
Eren:
CO JEST W TEJ NASZEJ CHOLERNEJ PIWNICY!?
Eren:
CO SIĘ DO DIABŁA DZIEJE!?
Eren:
CHOLERA Z TYM, ODPOWIADAJ.

 
SYTUACJA 38: Powracamy do smutności...ISAYAMA, DLACZEGO? DAMN IT, F*CK DIS.
Petra: Hej, jesteś Marco, prawda? Mam na imię Petra.
Marco:
O, hej, Petra! Powinienem spytać, co u Ciebie, ale od kiedy tutaj jesteś… Zgaduję, że też nie przetrwałaś ataku tytana.
Petra:
Nie, nie przetrwałam. Ale jest w porządku. Swoją drogą, chciałam Ci coś powiedzieć. O Twoim przyjacielu, Jeanie.
Marco:
Znałaś Jeana!? Co u niego? Jak jest w Żandarmerii?
Petra:
Żandarmeria? Nie, on dołączył do Legionu Zwiadowców. Widziałam go kilka razy.
Marco:
…dołączył do Zwiadowców? Dlaczego? To niebezpieczne! On może tam zginąć!
Petra:
Oh, on wie, że to niebezpieczne. Oni wszyscy wiedzą. Ale on tylko postąpił jak cała reszta najlepszej dziewiątki z waszego oddziału, podjął właściwą decyzję.
Marco:
Dlaczego? Dlaczego miałby to robić?
Petra:
Dla Ciebie. Dałeś mu odwagę, Marco. A on przekazał tą odwagę wielu innym. Więc dziękuję Ci, Marco. Dobrze zrobiłeś.
Marco:
Wszyscy zrobiliśmy, nie sądzisz?  
 
SYTUACJA 39: Wojna Hanji vs. Irvin.
Hanji: IRVIN.
Hanji: WIEM, ŻE CHCIAŁEŚ ADOPTOWAĆ ARMINA.
Hanji:
ALE TO JEST JUŻ K*** NIEDORZECZNE.
Hanji:
WIEM, ŻE GO UKRADŁEŚ, ODDAWAJ.
Irvin:
Hmmm? Nie wiem, o czym Ty mówisz…
Hanji:
NIE MOŻESZ SOBIE TAK PO PROSTU UKRAŚĆ ARMINA, PODMIENIĆ GO Z CHRISTĄ I MYŚLEĆ, ŻE NIE ZAUWAŻĘ.
Hanji:
WIDZĘ RÓŻNICĘ.
Irvin:
Nie do końca. Zajęło Ci to trzy dni.

8 października 2013

Shingeki no Parody - Odcinek 1 (a raczej 2, bo z 1 screenów nie było)

Wzorowane na podobnych parodiach, które niegdyś widziałam z TVD.
Teksty należą do mnie, bądź są z jakiś seriali, czy innych tam produkcji, które tak bardzo zaszkodziły mojej normalności. Screeny pochodzą ze strony wbijam.pl.
PS. Nie ufajcie kucom

Tytany w gwoli ścisłości wcale nie są złe. 
Po prostu w dzieciństwie brakowało im zabawek i mają traumę.
Biedne. [*]
 Chętnych prosimy pod ten ładny, wcale nie podejrzany dom 
na końcu ulicy.
 TRAGIZM.
Wersja anime.
 Łudź się, łudź...
...nikt nie lubi zabawy Kenem.
 TYTAN + RANDOMKA = TANDOMKA / RYTAN
Jedyne i prawdziwe OTP.
 Tytan nie toleruje innych klubów...
 ...a Hannes ([*]) nasłuchał się Black Eyed Peas.
Co ostatecznie zdezorientowało Mikasę, która gustuje
 Dzieci idą przodem.
Tak. Nawet te urocze inaczej.
 Właściciel rąsi odnaleziony, teraz tylko wracać
po nią na to pobojowisko.
Główny powód, dla którego 1/5 ludności
wącha kwiatki od spodu.
 Hannes i spółka wierzą, że taktyka 
"na pijanego dresa" wystarczy, by pokonać tytana.
 Na tym skończyła się wola walki.
 Pamięta ktoś, co to jest?
 Mikasa dochodzi do szokujących wniosków.
 Ostatnie chwile z matką.
 Jeżeli jesteś numerem trzecim w trójcy...
...to wiedz, że coś się dzieje.
Cieszę się Twoim szczęściem, 
"Ramię-W".
*ba dum tss*
 Eren już zaczyna sępić.
EREN + CHLEBEK = CHEREN / ELEBEK


3 października 2013

Drogi Kapralu.

Drogi Kapralu,
 Nie jestem pewna, czy kiedykolwiek to przeczytasz. Czy, chociażby zobaczysz, kawałek tego bezwartościowego papieru, poczujesz, to... w co ja wlałam miliony swoich uczuć. 

Kapralu, wciąż pamiętam dzień, w którym dołączyłam do wojska.
To było takie nagłe, takie niespodziewane.
Po tylu ciężkich treningach, wyczerpujących testach, obrazach ginących towarzyszy wprost na moich oczach, smakowania krwi niewinnych ludzi...
Udało mi się. 
Stałam się kadetem.
Euforia ogarniająca moje ciało była nie do opisania, myślałam, że uniosę się na skrzydłach i wzbiję w w powietrze ze szczęścia.
Chociaż wciąż nie wiedziałam, do którego oddziału mam dołączyć... cieszyłam się, bo wiedziałam, że tata będzie ze mnie dumny.
Że przyjdzie i zobaczy, że jego mała Petra stała się dorosła.
Samodzielna, niezależna, silna.
Chciałam być dumą rodziny, by wszyscy we mnie uwierzyli.
Chciałam przywrócić, im nadzieję, że wszyscy zobaczą jeszcze świat zewnętrzny.
Że uda nam się zobaczyć lodowe góry, ziemie pełne piasku. 
Ciepłe, słone wody.
Tak bardzo chciałam, żeby ludzkość wyszła spod terroru Tytanów.
Byśmy na nowo okryli się chwałą.
Zdobyli od tak dawna upragnioną wolność.
I, by świadomość upokorzenia, egzystencji za murami niczym w klatkach...
... po prostu pewnego dnia zniknęła. 
Był taki dzień, którego nie zapomnę nigdy.
Usłyszałam dzwony dochodzące bezpośrednio z muru Rose, co oznaczało, że Legion Zwiadowców wrócił.
Pragnęłam na własne oczy zobaczyć jak bohaterowie wracają z misji ocalenia ludzkości.
Wciąż pamiętam, kiedy zobaczyłam dumnych żołnierzy, na plecach których okazale widniały wspaniałe Skrzydła Wolności.
Już wtedy wiedziałam, do którego oddziału dołączę. 
Nie ukrywam, iż widziałam te wszystkie rozszarpane szczątki dziesiątek ofiar, które oddały życie, by być przydatnym dla swojej rasy.
Tych sztywnych, zapewne chłodnych ciał ludzi, którzy polegli w walce z wrogiem.
Odczułam wtedy, pewnego rodzaju niepokój, może i nawet obawę przed podjęciem bitwy z okrutnymi ciemiężcami.
Kamienne, pozbawione jakiegokolwiek śladu życia twarze żołnierzy ubrudzonych we krwi.
Ich puste, wyblakłe oczy, w których wyraźnie szkliły się łzy.
Nie chciałam więcej na to patrzeć, na ich cierpienie, ból, rozpacz.
Jednak wtedy, dostrzegłam Ciebie, kapralu.
Siedziałeś na koniu w zielonym płaszczu z dumnie uniesioną głową i twarzą, która nie wyrażała żadnych emocji, żadnych uczuć.
Choć tamtego dnia, przez Trost przelała się fala emocji, ty pozostawałeś niewzruszony.
Zaimponowałeś mi.
I nawet gdy ludzie wykrzykiwali obraźliwe i kpiące uwagi w stronę Legionu...
ty nie zwracałeś na to uwagi.
Niektórzy mogliby nawet powiedzieć, że nie obchodziło Cię to, że podczas wyprawy za mur, zginęło wielu Twoich ludzi.
Jednak ja wiedziałam, czułam gdzieś głęboko w sobie, że to tylko maska obojętności, która miała ukryć twój ból oraz ukoić serca tych, którzy tak nienawistnie podchodzili do Zwiadowców.
By wyładowali swoją złość i gniew na Tobie.
To właśnie wtedy, w tamtym momencie, uświadomiłam sobie...
... że chcę być silniejsza, by móc walczyć u Twojego boku.
By być blisko Ciebie.
Codziennie trenowałam.
Mało jadłam. 
Dużo ćwiczyłam, by nie stracić kondycji.
Chciałam dać z siebie jak najwięcej, by znów móc Cię ujrzeć.
Nie dbałam o to, w jakim stanie wrócę z kolejnego treningu.
Pomimo moich zadrapań, aż po kości.
Siniaków na całym ciele.
Ran, które uświadamiały mi jak wiele muszę się jeszcze nauczyć.
Znosiłam wszystko.
Aż przyszło nam wszystkim, by wybrać sobie drogę, od której zależeć będzie nasza przyszłość.
Kapitan Erwin, dowódca Legionu Zwiadowców, stanął przed nami z rękoma założonymi do tyłu.
Bez mrugnięcia okiem, opowiedział nam jaka jest rzeczywistość.
Brutalnie sprowadził nas na ziemię i zmiażdżył ułudne poczucie bezpieczeństwa.
Nie odstraszyło mnie to a wręcz przeciwnie.
Prawie wszyscy odeszli, jednak tylko nieliczni zostali.
Tak poznałam Gunter'a, Auruo i Erd'a.
Zostaliśmy Zwiadowcami.
Pełnoprawnymi, dumnymi żołnierzami.
Aż pewnego dnia, przyjąłeś nas do swojego oddziału.
Staliśmy się Oddziałem Rivaille'a.
Wszyscy zawsze dzielnie walczyliśmy, do ostatniej kropli krwi i potu.
Rozumieliśmy się bez słów.
Ufaliśmy sobie bezgranicznie.
Wierzyliśmy w swoją wzajemną siłę.
Słuchaliśmy wiernie Twoich rozkazów, kapralu.
Nawet gdy nam się nie podobały.
Gdy się z nimi nie zgadzaliśmy. 
Posłusznie wykonywaliśmy polecenia.
Razem odnosiliśmy zwycięstwa, przeżywaliśmy porażki.
Gdy przychodziły bolesne czasy, zawsze byliśmy dla siebie wsparciem.
I choć czasami sprzeczaliśmy się, najczęściej o głupoty, 
nie zgadzaliśmy się,
wybuchały między nami konflikty,
nawet i bójki.
To zawsze wiedziałam, że jesteśmy dla siebie rodziną.
Nie byliśmy idealni.
Bo nikt nie jest idealny.
Przecież jesteśmy tylko ludźmi, prawda?
Może i to trochę zabawne ale zdaje mi się,
że Auruo próbuje być taki jak ty.
Nic w tym oczywiście złego.
Jednak gdyby się tak nie puszył,
może i by mu się udało,
gdyby nie rozmawiał podczas jazdy na koniu i nie przygryzał sobie wtedy języka,
gdyby tak się nie chwalił swoimi umiejętnościami.
Jednak wszyscy lubimy go takim jaki jest.
Staramy się go uświadamiać, że watro jest być tylko sobą,
bo nie da się być kimś innym.
Ale ten głupek zawsze upiera się przy swoim.
Godne podziwu.
Zawsze walczy o swoje i nie poddaje się tak łatwo.
Zawsze stara się być jeszcze lepszy w tym co robi.
Gunter czasem mu docinał na ten temat.
Choć tylko żartobliwie.
Co do Gunter'a.
Zawsze potrafi nas pocieszyć, rozbawić.
Uwielbiam z nim rozmawiać.
Jest duszą, która zawsze ożywiała nasz Oddział.
I choć czasem starał się być poważny jakoś specjalnie mu to nie wychodziło.
Erd z kolei zazwyczaj utrzymywał powagę i dyscyplinę.
Trudno się dziwić, jako drugi dowódca chyba już musi taki być.
Często sprowadza nas na ziemię i może wydaje się trochę sztywny, to jednak zawsze jest pogodny.
Lubię to w nim.
Do tego ty, nasz ukochany dowódca...
Pomimo naszych wad,
kłótni czy sporów,
różnicy zdań,
jesteśmy ze sobą zgrani i zwarci.
Wszyscy się od siebie różnimy, co tak bardzo w nas uwielbiam .
Z tego powodu, Oddział Rivaille'a jest niepowtarzalny, wyjątkowy.
Kapralu Rivaille,
jest coś, co nie daje mi spokoju od dłuższego czasu.
Coś co... wprawia mnie w smutek.
Twoje cierpienie.
Wiem co czujesz.
Co czujesz, gdy na Twoich oczach giną ludzie tak ważni dla Ciebie.
Wiem, że nie traktujesz ich jak zwykłe marionetki, którymi można się pobawić i wyrzucić.
Nie widzisz w nich zabawek, które kiedy się zepsują, zostawiasz niczym nic nie warte śmiecie.
Ty przeżywasz śmierć każdego z nich osobiście.
Niesiesz na swoich barkach niewyobrażalny ciężar.
Widząc łzy rodzin ofiar, ty też płaczesz.
Lecz twe łzy nie lecą po policzkach.
One zostają w sercu.
Ja to po prostu czuję.
Chciałabym jakoś uleczyć twój ból, dać twej rozdartej duszy ukojenie.
Zapełnić pustkę w Twoim sercu, swoją obecnością.
Byś czuł... że nie jesteś sam.
I w sumie sama za bardzo nie wiem, jak to określić,
ale chciałabym, byś został przy mnie...
tak długo jak to możliwe.
Ja obiecuję, że zrobię to samo.
Nie zniosłabym rozłąki z Tobą.
Dopóki jesteś obok, wiem, że jestem w stanie zrobić wszystko.
 Że wciąż mogę być silniejsza.
Bo chcę taka być.
By móc Cię chronić.
Choć wiem, że ty jesteś silniejszy ode mnie, 
mimo to... ja...
zawsze będę Cię chronić przed światem.
Przed jego okrucieństwem, brutalnością.
Bo jesteś dla mnie ważny jak nikt.
Ach tak, przypomniałam sobie o czymś.
Kapralu, gdybym kiedykolwiek zignorowała Twój rozkaz...
ukarz mnie odpowiednio.
Nie chcę być dla nikogo ciężarem.
Nie chcę się Tobie sprzeciwiać. 
Po prostu chcę, być Tobie potrzebna.
Obiecaj mi, dobrze?
A pro po obietnic...
Proszę Cię, ufaj mi.
Ponieważ to, sprawia, że jestem niewiarygodnie szczęśliwa.
Proszę, starajmy się,
dawajmy z siebie wszystko...
aby każde z nas wracało z misji...
żywe.
Strata bliskiej osoby, wypala w człowieku dziurę, której nic nie jest w stanie zaszyć.
Nie chcę być tego świadkiem. 
Nie chcę, byśmy musieli przez to przechodzić.
Po prostu, chrońmy się nawzajem, dobrze?
Kapralu... może i jestem samolubna...
ale rozmawiaj ze mną, proszę.
Lubię słuchać twojego głosu.
Ociepla moje serce.
Jest tak spokojny, tak opanowany.
Jest melodią dla moich uszu. 
Kiedy czasem powiesz cokolwiek w moją stronę,
czuję się naprawdę szczęśliwa, wyjątkowa.
Bo mam świadomość...
że twoje słowa są skierowane tylko i wyłącznie do mnie.
Nie lubię, gdy muszę patrzeć jak walczysz.
Jak jesteś cały we krwi.
Poobijany.
Podrapany.
Obolały...
Rani mnie ten widok. 
To sprawia, że muszę się o Ciebie stale martwić.
Choć wierzę w twą siłę, w twoją wolę walki,
Boję się.
Że już nie zobaczę twojego spojrzenia, w którym tli się dobro.
Że nie będę w stanie poczuć twojego zapachu.
Że więcej Cię nie usłyszę.
Że już do nas nie wrócisz.
Że Drużyna Rivaille'a już nigdy więcej nie będzie w pełnym składzie.
Nie będziemy razem się śmiać,
smucić,
bać,
płakać,
cieszyć z kolejnych zwycięstw.
Jednak najbardziej boję się...
że już nie wrócisz do mnie.
Kapralu, mam Ci jeszcze tak wiele rzeczy do powiedzenia.
Jest tyle spraw do poruszenia.
Przynajmniej teraz, nie zawracajmy sobie tym głowy. 
Chcę powiedzieć Ci tylko to, co ważne.
Obiecać.
Poprosić.
Hej... obiecajmy coś sobie, dobrze?
Kiedy któregoś dnia zostanę zraniona,
zacznę przegrywać,
moje ciało nie będzie zdatne do użytku...
Nigdy nie brudź sobie rąk moją krwią, proszę.
Na zakończenie, drogi Kapralu Rivaille...
mam do Ciebie ostatnią prośbę.
Gdybym kiedykolwiek zginęła...
zostań przy mnie...
I nigdy nie zapominaj o tym, że...

Naprawdę Cię kocham, Kapralu.


Twoja podwładna,
Petra.

~*~

 Właśnie Oddział Zwiadowców miał wracać z 57 Ekspedycji za mury. Tłum ludzi zebrał się wzdłuż wejścia do muru Rose jak i wioski. Wszyscy wiele oczekiwali. Że bohaterowie wrócą. Powiedzą, że dowiedzieli się czegoś nowego o Tytanach. Że śmierć tylu towarzyszy wcale nie poszła na marne. Że ludzkość posunie się o krok na przód, ku wyzwoleniu spod terroru tych bestii. Dzieci z okolicznych domów, zafascynowane powrotem legendarnego oddziału. Dzwony dochodzące z muru Rose, na raz ożywiły tłum. Jednak to co zobaczyli, przeszło ich najśmielsze oczekiwania. Porozrywane ciała jeszcze niedawno cieszących się życiem żołnierzy, zakrwawione, sine szczątki ofiar, wielu rannych oraz fakt, iż z licznego Legionu Zwiadowców, została jedynie garstka. Na twarzach prostych ludzi, wymalowane były złość i rozżalenie oraz ogromny, niewyobrażalny ból. Łzy, krzyki i obraźliwe wyzwiska w stronę żołnierzy, wypełniły powietrze wokół całego dyskrytu a sami ''bohaterowie'' nie mieli na tyle odwagi, by po tym co się wydarzyło, spojrzeć społeczeństwu w oczy. Czuli się żałośni. Niepotrzebni. Zbędni. Nienawidzeni.  Wśród oddziału zapanowała grobowa cisza, której nikt nie miał zamiaru przerywać. Nawet gdy ludzie mieszali ich z błotem i patrzyli wzrokiem pełnym pogardy, żaden żołnierz się nie sprzeciwiał, nie buntował. Bo każdy dobrze wiedział, że mają rację.
- Dowódco Erwinie, odpowiedz! Czy zdobyliście jakieś informacje, dla których warto było poświęcić tylu ludzi?!
- Czy żałujesz utraty tylu podwładnych?!
Wściekli ludzie, wciąż wykrzykiwali pełne żalu i goryczy pytania, w stronę Dowódcy. Smith prowadził konia i ściskając mocniej sznur przymocowany do zwierzęcia, nie wiedział co miał odpowiadać. Oczywistym było, że jako dowódca nawalił. Poświęcił zbyt wielu swoich podwładnych. Doskonale rozumiał uczucia tłumu. Zdeptał ich nadzieje, sprawił im niewyobrażalny ból, który za wszelką cenę próbowali odreagować na nim. Dlaczego lepiej nie zaplanował akcji? Dlaczego dopuścił do tak makabrycznych wydarzeń? Do oczu cisnęły mu się łzy, jednak przygryzł wargi i bez słowa ruszył dalej Jednak jego kamienna twarz, tylko wykrzywiła się w bólu. Wyglądał niczym marionetka, idąca bez konkretnego celu, pozbawiona życia. 
- Szanowny kapralu Rivaille! Moja córka jest w pańskim oddziale!
Czarnowłosy, niski mężczyzna wzdrygnął się na dźwięk tego głosu. Choć wcale go nie znał, domyślał się do kogo może należeć. Wiedział, że nieuniknione spotkanie ma nadejść właśnie w tej chwili. Nie chciał tego. Nie chciał mu mówić, że jego córka nie żyje. Jak miał mu to powiedzieć? Przecież sam nie potrafił w to uwierzyć.
- Jestem ojcem Petry. Brązowowłosy, już dość w podeszłym wieku mężczyzna, podbiegł do kaprala z uśmiechem, którego nie miał zamiaru zakryć. Był szczęśliwy, bo po ponownej rozłące znów mógł zobaczyć swą ukochaną, jedyną córeczkę. Chciałem z panem zamienić słówko, nim się z nią zobaczę. Nim wyruszyła, zostawiła list. Wspomniała, że docenił pan jej umiejętności i pozwolił dołączyć do swojego oddziału. Dodała, że chce się dla pana poświęcić. Cóż, jest chyba zbyt roztrzepana, by zrozumieć co czuje jej ojciec. Zaśmiał się. Jako jej tata, uważam, że jest trochę za wcześnie, by wychodziła za mąż. Jest jeszcze młoda i całe życie przed nią.
Spiął się jak struna a w jednej chwili jego oczy, zupełnie zostały pozbawione jakiegokolwiek blasku. Jego twarz skamieniała, wykrzywiona w szoku i melancholii. Ojciec Petry... jak miał mu powiedzieć... skoro sam nie chciał przyjąć tego do wiadomości... że ona...
- Ach no cóż, w każdym razie chcę wręczyć panu ten list, uważam, że powinieneś go przeczytać, szanowny kapralu. Jego twarz rozjaśnił promienny uśmiech, po czym prawie siłą wepchnął białą kopertę do dłoni Rivaille'a. Żegnając się z kapralem, niczego nie świadomy, pobiegł w stronę znaną tylko sobie, by spotkać się ze swoją ukochaną córeczką. Czarnowłosy zacisnął blade, roztrzęsione palce na papierze i wbił spojrzenie w czubki swoich butów.
~*~

Zbliżał się wieczór. Dla wszystkich, mijający dzień był koszmarem, jakiego nikt nie byłby sobie w stanie wyobrazić. Nikt nie spodziewał się straty tylu towarzyszy. Tyle przelanej krwi. Tylu łez. Tytani zaatakowali niespodziewanie. Erwin wiedział, że zapewne zostanie ukarany z niekompetencję i obarczony winą, za śmierć tylu żołnierzy. Że Eren zostanie oddany pod rządy Żandarmerii. Że być może... nastąpi koniec, Legionu Zwiadowców.
...
Siedział sam w pustym, głuchym pokoju. Pozbawiony munduru, wyglądał niczym zwykły cywil. Na stole stały tylko drobna, ledwo paląca się świeca i biały kubek, pełen gorącej herbaty. W spokoju i uwadze, dokładnie lustrował każdą część listu, nie mrugając nawet okiem. Zaczytany w słowa swojej podopiecznej, nawet nie zauważył, kiedy na zewnątrz zrobiło się kompletnie ciemno. Pierwsze burzowe chmury zakryły rozgwieżdżone niebo, nad murami. Porywisty wiatr, wprawiając w ruch stare, spróchniałe gałęzie pobliskiej jabłoni, sprawiał, iż te uderzały delikatnie o szybę pomieszczenia, jednak jemu to zupełnie nie przeszkadzało. Gdy przeczytał ostatnie zdanie listu, znieruchomiał. Każda, nawet najmniejsza komórka ciała, odmówiła mu posłuszeństwa. Rozszerzone, zakryte czarną grzywką oczy, wpatrywały się w pogniecioną kartkę a uchylone lekko drżące usta, nie były w stanie się poruszyć, by nawet móc zaczerpnąć oddechu. W jednej chwili jego serce zatrzymało się, obróciło o 180 stopni i znów kontynuowało swój bieg, przyspieszając rytm. Nie był w stanie zrozumieć, dlaczego wtedy posłusznie dostosował się do rozkazów Erwina. Dlaczego nie zawrócił w porę? Dlaczego powierzył ochronę nad Eren'em swojemu oddziałowi, zamiast samemu dopilnować jego bezpieczeństwa? Nie mógł przewidzieć skutków swoich działań. Bo nikt nie jest w stanie przewidzieć skutków swoich decyzji. Przyłożył dłonie zwinięte w pięści do czoła i zamknął oczy. W myślach przywołał obraz blondynki, która z uśmiechem, patrzy na niego, jak gdyby nigdy nic się nie stało. A tuż za nią stoją Erd, Auror i Gunter, roześmiani jak zawsze. Zaraz jednak, zobaczył przed oczami jak jeden po drugim leżą martwi na ziemi w kałużach krwi. Przygwożdżoną do drzewa Petrę, z  pustym, pozbawionym tego wesołego blasku, wzrokiem. Po jej twarzy płynęła stużka krwi a lekko uchylone usta stanęły w bezruchu, jakby zaraz miały wydać z siebie potępieńczy krzyk. Potrząsnął głową kilka razy i w napadzie złości, strącił kubek z herbatą na ziemię, który rozbił się na kilkanaście małych kawałeczków a gorący napój powoli wsiąkał w szary dywan. Zacisnął dłonie jeszcze mocniej, z taką siłą, iż paznokcie boleśnie powbijały mu się w skórę aż do krwi. Próbował się uspokoić. Zatrzymać drżenie serca i cisnące się do oczu łzy. Petra... Nigdy by się nie spodziewał, jakimi uczuciami może go darzyć. Oczywiście wiedział, że miała do niego ogromny szacunek  i była mu całkowicie oddana jako żołnierz... ale... nigdy by mu nawet przez myśl nie przeszło, że tak dobra, miłą i inteligentna dziewczyna, może zakochać się w takim dupku jak on. Czy bolała go ta cała sytuacja? Jak cholera. Spojrzał raz jeszcze na list, jakby własnoręcznie chciał zadać swemu sercu nową dawkę bólu.
Gdybym kiedykolwiek zginęła.. zostań przy mnie...
Nie był w stanie, spełnić tej obietnicy. Nawet nie wiedział teraz, gdzie znajduje się jej ciało. Pewnie stało się pożywką dla tych pieprzonych potworów. Sam przed sobą musiał się przyznać, że do końca nie był pewnien co czuł. Być może nie czuł do dziewczyny tego samego, co ona do niego ale na pewno nie była mu obojętna. Może i uciekli Tytanom oraz zdołali uratować Erena, jednak mimo to czuł się przegrany. Już nie jako dowódca, jako człowiek. Posłał swój własny oddział na śmierć... można się było spodziewać, że kobieta-tytan zacznie gonić Jeager'a. Że Drużyna Rivaille'a zacznie z nią walczyć. I że nie będą w stanie wygrać tej bitwy. Mając pełną świadomość swoich czynów, nie był już pewien, czy można go było dalej nazywać człowiekiem. Położył zgięte w łokciach ręce na stoliku, po czym oparł podbródek o splecione ze sobą dłonie a jego oczy szczelnie zakryła czarna grzywka. Jak jeszcze nigdy w życiu, teraz żyło w nim wiele emocji, których nie był w stanie opanować. Raz jeszcze, w myślach, przywołał obraz dziewczyny, która uśmiechała się ciepło w jego stronę a na jej plecach znajdowały się dumne Skrzydła Wolności. Patrzyła na niego zmartwiona, z cichym pytaniem Kapralu Rivaille, dlaczego jesteś smutny?
Nagle po jego twarzy spłynęła pojedyncza, szara łza a po niej kolejne, po czym z ust zaciśniętych w jedną linię, wydobył się cichy, rozżalony szloch. Ten jeden raz, nie był w stanie pohamować swoich uczuć, nie miał powodu, dla którego miałby to teraz robić. Przecież nikogo nie było w pobliżu, nikt go nie widział, nie słyszał.
                                                 Kapralu Rivaille, dlaczego płaczesz?


Ścisnął w dłoni swoje czarne, prawie, że hebanowe włosy i aż jęknął żałośnie a po jego mokrych policzkach nadal płynęły szare, samotne łzy, rozpryskując się o drewnianą, ciemną podłogę, co wypełniało głuchą ciszę panującą w pokoju. 
- Petra... Wyszeptał. A miałaś mnie nie zostawiać samego...




~*~

Witam witam po dość długiej przerwie od pisania tutaj.
Przepraszam, zaniedbałam trochę Pojebanolandię ale jednak czas nie sługa i mnie ogranicza.
Szkoła, dom, dodatkowe prace na zewnątrz, bieganie, załatwianie wszystkich papierów itp... przez to wszystko nie mam już ostatnio ani czasu ani weny na pisanie.
Ale tam nie zawracajmy sobie głowy takimi rzeczami...
Wyskrobałam one~shot'a dotyczącego pairingu Rivaille x Petra związanego z anime/mangą Shingeki no Kyojin (Attack on Titan), którego dedykuję Alex13.
Obiecałam, że specjalnie dla niej dodam coś takiego, więc to właśnie jej go dedykuję. ♥ 
Siostrzyczko, ja mam nadzieję, że nie zabijesz mnie za to, że dodałam ten obrazek z ukochanym Oddziałem Rivaille'a. Cóż, po prostu musiałam go tu wstawić. :3
Mam nadzieję, że się spodobało, pomimo, że trochę posmutaliśmy.
 A teraz słoneczka lecę spać a ocenę moich wypocin zostawiam wam i przede wszystkim samej Alex. ; *